niedziela, 28 września 2014

Gorączka złota: L'Biotica - Biowax Gold maska do włosów Argan & Złoto 24k

      Dwa tygodnie temu postanowiłam zrobić na głowie "małą" metamorfozę i ścięłam swoje długie włosy, stawiając na boba. Przy okazji dowiedziałam się od fryzjera, że mam sporo nowych, ale połamanych włosów, które potrzebują silnej regeneracji by mogły urosnąć dłuższe. Przypomniałam sobie o kupionej jakiś czas temu masce marki L'Biotica.


Biovax Gold to unikalne połączenie drogocennych składników: czystego 24-karatowego złota i organicznego oleju arganowego, zamkniętych w intensywnie regenerującej maseczce. Cudowne właściwości czystego złota rozpieszczą Twoje włosy i otulą luksusem, nadając im odmłodzony, olśniewający wygląd i zniewalający, piękny blask.

Złoto 24-karatowe - drobinki cennego kruszcu zapobiegają starzeniu komórkowemu, zachowując młodość Twoich włosów. Czyste złoto odżywia i rozświetla włosy, odmładza je i rewitalizuje. Nadaje im niezwykłe, luksusowe lśnienie i doskonały wygląd.

Organiczny olej arganowy - sekret orientalnej pielęgnacji włosów, zwany płynnym złotem Maroka. To najbogatsze źródło odmładzającej witaminy E, chroniącej włosy przed destrukcyjnym działaniem wolnych rodników i promieniowaniem UV. Dzięki zdolności do przenikania wgłąb łodygi włosa, reperuje zniszczenia i przywraca prawidłowy poziom nawilżenia. Jego lekkość sprawia, że jest odpowiedni do każdego rodzaju włosów.



   Opakowanie maseczki to niewielki plastikowy pojemnik, mieszczący 125 ml produktu, zamykany wieczkiem.
   Podoba mi się konsystencja i wygląd maski - żółta, gęsta maź z zatopionymi drobinkami złota, które są maleńkie i absolutnie nienachalne. 

























   Pierwsze, co uwiodło mnie i mocno chwyciło za serce to zapach maseczki. Orientalny, uzależniający, faktycznie może kojarzyć się z Maroko, ciepły i bogaty. Ubolewam nad tym, że nie utrzymuje się na włosach i sporo traci na nich intensywności. To chyba najpiękniej pachnąca odżywka/maska jakiej używałam.

   Dla najlepszego efektu Biovaxa nakładamy na wilgotne włosy na co najmniej 15 minut. Jeśli mamy czas, dobrze jest owinąć włosy np. folią i ogrzać ciepłem powietrza z suszarki, aby składniki lepiej się wchłonęły. Ja nie kombinuję i nakładam ja na włosy w czasie brania prysznica i staram się spłukać włosy tuż przed wyjściem. Do tej pory nakładałam chyba zbyt dużą ilość maski, ponieważ włosy były obciążone i sprawiały wrażenie nieświeżych. Wczoraj użyłam nieco mniejszej ilości i dziś już jestem zadowolona. Włosy są gładkie i w miarę proste, choć mają naturalną tendencję do falowania, szczególnie kiedy ich nie wysuszę. Końcówki wydają się być mniej szorstkie, a przy tym włosy pozostają "sypkie" tak jak lubię. Nie zauważyłam co prawda, żeby kosmki były bardziej lśniące, ale nie są też matowe jak po ciężkich maskach. 
   Co mnie cieszy, produkt nie zawiera parabenów. Z pewnością mogę go polecić, tylko nie używajcie zbyt wielkich ilości na raz, bo może obciążać.



sobota, 27 września 2014

Ratunek, gdy buty obcierają - plaster na pęcherze Compeed

   Dziś będzie nietypowo, ponieważ nie napiszę Wam o żadnym kosmetyku, ani pachnącym wosku, ale o plasterku, który otrzymałam do przetestowania od portalu Sample City. Jest to produkt marki Compeed, który wspomaga gojenie pęcherzy na stopach.


Hydrokoloidowe plastry na pęcherze Compeed:
- natychmiast uśmierzają ból wywołany otarciem/pęcherzem
- przyspieszają proces gojenia skóry
- zabezpieczają ranę przed wodą, brudem i bakteriami
- dyskretne i komfortowe
- pozostają na miejscu kilka dni

   Żadna z nas nie lubi bolesnych skutków noszenia za ciasnego obuwia, ale kiedy takie pojawią się na naszych stopach firma Compeed przychodzi z ratunkiem. Plasterek jest dość cienki, ma żelową formułę i cielisty kolor. W dotyku jest bardzo chłodny, co zapewne łagodzi ból. Mój jest w rozmiarze średnim i świetnie nadaje się na obszar skóry nad piętą, ale dostępne są również wąskie, odpowiednie na palce i halluksy. Podobno można się spokojnie z nim kąpać i nie odpada. Przyklejamy go na pęcherz i nie zdejmujemy dopóki ten się nie zagoi lub plasterek sam nie odpadnie. 




   Na razie nie potrafię powiedzieć czy działa, bo nie mam pęcherzy. Zamówiłam za to buty przez internet i cały czas się boję, że będą za małe i dostarczą mi materiał na testy ;)


niedziela, 21 września 2014

Rozgrzany piasek i szum fal: Kringle Candle - Beachside

   Pogoda jaka jest każdy widzi, dlatego korcił mnie jakiś ciepły i otulający zapach na dziś, niespodziewanie jednak na chwilę wyszło słońce i zaczęło dość mocno przypiekać (zanosi się na burzę). Wtedy mój wzrok powędrował w kierunku pudełka z zapachami Kringle, a dłoni sięgnęły po Beachside.


























   W przypadku tego zapachu nie ma co się doszukiwać skomplikowanych nut i skojarzeń, Beachside to czysty zapach olejku do opalania w kontakcie z rozgrzana słońcem skórą. Jedni lubią takie aromaty, inni nie znoszą, ja na szczęście zaliczam się do tej pierwszej grupy. Z początku przypominał mi ukochany Sun&Sand z Yankee Candle, Kringlowa plaża jest jednak łagodniejsza i pozbawiona słonej nuty, którą można wyczuć w S&S. Beachside relaksuje i jak na mój nos pasuje na każdą porę roku, jest delikatny i błogi.
   Jeśli ktoś spodziewa się po nim killera może czuć rozczarowanie, Beachside ładnie się roznosi po pomieszczeniach, ale nie dominuje domowej aury, pozostając tłem. Ja wrzuciłam do kominka tealight i topiłam jak wosk, taka porcja emitowała zapach w czasie palenia ok. 1,5 tealighta.


czwartek, 18 września 2014

Organic Therapy - Perfect Face Toner tonik do twarzy z organicznym kaszmirem

   Kilka miesięcy temu postanowiłam, że i ja w końcu sięgnę po rosyjskie kosmetyki, wychwalane przez wiele dziewczyn na blogach, a także przez jedną moją koleżankę. Zamówiłam kilka rzeczy, z których opisywałam Wam już Bananowy mus do ciała z Organic Shop. Dzisiaj, kiedy bliski jest wykończeniu Tonik do twarzy Perfect Face Toner z Organic Shop, mogę napisać coś więcej także o nim.


Kilka słów od producenta:
Doskonały tonik do twarzy skutecznie oczyszcza, odświeża i matuje skórę pozostawiając subtelny zapach. Organiczny Ekstrakt Kaszmiru zawiera aminokwasy i minerały, które odżywiają i nawilżają skórę. Codzienne stosowanie toniku pomaga przywrócić naturalny koloryt skóry, poprawia jej fakturę, nadając jej naturalną miękkość i świeżość. 
Substancje aktywne: proteiny kaszmiru, rumianek, cytryna, pomarańcza, grejpfrut.
Nie zawiera: parabenów, glikoli, ftalanów, silikonów, barwników syntetycznych.

   Opakowanie toniku stanowi plastikowa butelka o pojemności 200 ml, zamykana bardzo praktycznym korkiem. Etykieta jest dość prosta, estetyczna, graficznie mojego serca nie podbiła, ale przecież nie o to tutaj chodzi :) Napisy oczywiście są po rosyjsku, jednak polski dystrybutor zadbał o naklejkę z naszym ojczystym językiem.


   Płyn ma delikatnie różową barwę, chciałam pokazać to na zdjęciu, gdy wlałam go w zagłębienie dłoni, jednak skóra okazała się nienajlepszym tłem i tonik wydaje się być bezbarwny. Zaufajcie mi jednak, on jest różowy.


   Używam tego toniku od jakiegoś miesiąca, codziennie po demakijażu. Moja skóra jest dość delikatna i po inwazji preparatów zmywających makijaż lubi być zaczerwieniona, dlatego tonik powinien łagodzić wszelkie podrażnienia i przynosić ukojenie. Produkt z Organic Therapy spełnia wszystkie moje oczekiwania, nie podrażnia dodatkowo i nie wysusza (nie zawiera alkoholu), skóra nie jest ściągnięta tylko nawilżona, miękka i odczuwa wyraźny komfort, jest jakby pokryta jedwabistą powłoczką. Po chwili staje się mniej zaczerwieniona, być może za sprawą zawartego w preparacie ekstraktu z rumianku, znanego ze swoich łagodzących właściwości. Pokochałam też zapach tego toniku, jest pudrowy, ale nie za mocny, to zapach zasypki dla dzieci. 

   Zachwycił mnie też skład kosmetyku, prawie w 100% naturalny (prawie, bo zawiera konserwanty). Z resztą zobaczcie same:



   Podsumowując, jest to jeden z najlepszych toników jakich używałam, pasuje mi w nim w zasadzie wszystko, od wspomnianej jedwabistej powłoczki po zapach, przy którym odpływam. Kupiłam go za 17 zł na stronie http://ecodrogeria.com.pl/ .

czwartek, 11 września 2014

Colour Alike KRK - 525 Hey now

   Tym postem chciałabym zakończyć krótką (bo obejmującą 5 wariantów, czyli połowę linii) serię notek o lakierach Colour Alike z kolekcji KRK inspirowanej Krakowem. Aby wnieść w ten szary, deszczowy dzień nieco optymizmu, na paznokciach ląduje pastelowy oranż - 525 Hey Now.


























   Hey now podobnie jak pozostałe lakiery z serii jest kremem. W tym przypadku dostajemy lekko rozbielony, ale nie do typowego pastelu, pomarańczowy lakier, oscylujący wokół brzoskwini. Aplikacja i konsystencja po raz kolejny bez zarzutu, pędzelek odpowiednio szeroki. Najlepiej nałożyć dwie warstwy, aby nie pozostawić widocznych smug i przebić. Po 3 dniach lakier zaczął odpryskiwać po bokach paznokci i ścierać się na końcówkach, co jest całkiem zadowalającym wynikiem patrząc przez pryzmat mojej pracy. Aby zmyć lakier nie ma konieczności intensywnego szorowania płytki wacikiem ze zmywaczem, ponieważ lakier nie stawia oporu i kapituluje przy zmywaniu.






















































































































































Zapraszam do zapoznania się z innymi lakierami z serii:
                                                                                                                                                                                                                           

niedziela, 7 września 2014

Denko sierpień 2014

   Tydzień zleciał, a moje sierpniowe denko wciąż niepodsumowane. Nadeszła w końcu pora, aby krótko opisać kosmetyki zużyte w minionym miesiącu.



























Pielęgnacja ciała:

























1 - Organic Shop - Banana Milk Shake. O tym bananowym musie pisałam Wam dokładnie TUTAJ. Bardzo przyjemny to produkt, ślicznie pachnący i dzięki ogromnemu opakowaniu megawydajny (jak również męczący ;) ). Chętnie wypróbuję pozostałe warianty.
5/5

2 - Body Resort - Atlantic Figs krem do rąk. Ten krem zwrócił moją uwagę zarówno kolorem tuby, jak i zapachem figi, który uwielbiam. Wbrew sceptycznemu podejściu do jego działania, zostałam mile zaskoczona, ponieważ krem bardzo dobrze i na długo nawilżał dłonie, nie pozostawiając na nich tłustej warstwy. Zapach - obłęd!
5/5

3 - Luksja - Revive Pomelo & Kiwi. Żele pod prysznic Luksji błyskawicznie podbiły moje serducho, zarówno te w białych butelkach z dodatkiem olejków, jak i letnie Lush i Revive. Ten wariant pachnie głównie owocem kiwi, ale czuje w nim też mandarynkę, jest świeży i rześki, doskonale poprawia nastrój o poranku, do tego nie wysusza skóry i jest wydajny.
5/5

4 - Perfecta Spa - Pina Colada cukrowy peeling do ciała. Po szczegółowe informacje odsyłam do RECENZJI. Peeling dobrze ściera i ślicznie pachnie, natomiast jego tłusta postać może irytować. Lubię go i tak znacznie bardziej niż Lody Melba z tej serii.
3,5/5


Twarz:

























5 - L'Oreal - Ideal Fresh. Orzeźwiający tonik oczyszczający kupiłam bez czytania składu oczekując po kolorze opakowania i po samej nazwie, że będzie to doskonały odświeżający produkt na lato. W domu rzuciłam okiem na skład, a tam na początku... alkohol :/ Na pocieszenie dostajemy informacje, że nie zawiera parabenów. O dziwo tonik nie wysuszył mi cery na wiór, nawet bardzo nie ściągał skóry i pięknie pachniał morsko - owocowymi nutami. Podoba mi się jego opakowanie, nowoczesne i proste.
3/5

6 - Avon - ANew Clinical A-F 33. Tak się zarzekałam, że nie kupię kremu do twarzy z Avonu, a tu skusiła mnie spora promocja. Kremik w małym 30 mililitrowym opakowaniu zawiera (staram się wierzyć na słowo) odmładzającą molekułę Amino-Fill 33, dzięki której nasze zmarszczki zostaną wygładzone. Zmarszczek nie mam za wiele, aczkolwiek te mimiczne ku mojemu zmartwieniu już się pojawiły i krem Avonu nie zmienił ich w niebyt, jednak zaskakująco dobrze nawilżał skórę, nie zapychał i doskonale sprawdzał się pod makijaż.
4/5

7 - Max Factor - 2000 Calorie. Kultowy już tusz, niegdyś mój ulubiony i to kolejne opakowanie, które zużyłam. W międzyczasie trochę podrosłam i zmieniły się moje oczekiwania, teraz wolę bardziej teatralny efekt. 2000 Calorie daje naturalny efekt sprawdzający się na codzień w pracy, na większe wyjścia wybieram coś innego, co nie zmienia faktu, że to bardzo dobry tusz pogrubiający z idealną szczoteczką. Nie skleja!
4,5/5


Włosy:


























8 - Wella ProSeries - szampon Frizz Control. Kilka razy już pisałam o tym jak bardzo lubię szampony Wella. Nie mogę przeboleć, że mój ulubiony nawilżający został wycofany i pocieszam się innymi wariantami. Tym razem  był to wygładzający niesforne kosmki Frizz Control i znów jestem w pełni zadowolona. Szampon nie obciąża włosów, wygładza je za to i czyni miękkimi. W zapasie mam już wariant do kolorów, bo w tym tygodniu po 2 latach przerwy znów farbuję.

9 - Oriflame - odżywka Nature Secrets Almond Oil & Strawberry. Przeciętniak wśród odżywek, jednak lepsza od pozostałych z Oriflame, które miałam. Włosy po jej użyciu stają się miękkie i nabierają lekkości, nie są jednak dobrze nawilżone, szczególnie widać to na końcówkach. Pokochałam jej słodki truskawkowy zapach, szkoda, że nie utrzymuje się on dłużej na włosach.
3/5

10 - Pantene - Intensywna Maska Nawilżająca Odnowa Nawilżenia. Bez rewelacji. W 2 minuty miała spektakularnie nawilżać i nadawać miękkość włosom, nawet tym najbardziej suchym, a działa jak najzwyklejsza odżywka i ma paskudny chemiczny zapach. Do plusów zaliczę wygodne opakowanie (fajna klapka) i brak "efektu strąków".
3/5

Znacie te kosmetyki? Jakie są Wasze opinie na ich temat?