poniedziałek, 27 lipca 2015

Powiew zielonoherbaciany - Organique - Refreshing tea

   Latem jakoś tak mniej chce mi się palić coś w kominku, woski to domena jesieni i zimy, ale przychodzi nieraz upalny dzień, w którym aż prosi się by przełamać przesycone żarem powietrze czymś rześkim. Do tej pory idealny był zapach Fresh Mint od Yankee, który miałam wrażenie chłodził powietrze. Tym razem przyszła pora spróbować wosk od Organique.


   Woski Organique mają postać ofoliowanej połowy kulki o masie 14 g i pakowane są w kartonik. Pokochałam peelingującą piankę o herbacianym zapachu z tejże firmy (o niej wkrótce) i żywiłam nadzieję na identyczny zapach wosku. Nie pomyliłam się, zapachy są bardzo zbliżone, z tym, że wosk Refreshing Tea jest delikatniejszy i mniej mydlany, świeży, krystaliczny, podbity cytrusową nutą, idealny na lato lecz niestety... słabiutki. Po wypaleniu pod nim jednego tealighta nie czuję nic z jego aromatu. Liczyłam na większą moc i trwałość w powietrzu, rozczarowałam się, a szkoda, bo sam zapach ma potencjał. Co ciekawe, zastyga na kamień i nie trzeba go mrozić by wyciągnąć z kominka, wystarczy mocniej podwadzić np. końcówką noża. 


czwartek, 23 lipca 2015

Perfect Beauty Say yes! - ShinyBox lipiec 2015

   Mamy już nowego Boxa od Shiny, tym razem w romantycznej, nawet lekko przedślubnej oprawie. Pudełko lipcowe powstało w ramach współpracy ze stroną twojasuknia.pl, aczkolwiek jego zawartość na moje oko nie nosi znamion owej współpracy, nie ma w nim jakiegoś bonu rabatowego, czy innego tropu naprowadzającego na owy portal. Wstępnie słyszałam, że na to pudełko polała się fala krytyki. Czy słusznie? Sami oceńcie...























   Kartonik pudroworóżowy, z elementem piwonii i raczej zbędnej Pani, na wewnętrznej stronie pokrywki cytat Sophii Loren "Nic bardziej nie czyni kobiety piękną, niż jej wiara we własne piękno". Tym razem, ku mojemu zadowoleniu, zawartość została zdominowana przez pielęgnację, w końcu nic ma nic z kolorówki Glazel.

































   Tym razem otrzymaliśmy siedem kosmetyków, z czego pięć jest pełnowymiarowych (zaliczyłam do nich peeling w travel size). Mamy coś do twarzy, coś do korpusu i do stóp, jednym słowem kompleksowa pielęgnacja.

























1 - Norel - Hialuronowy krem aktywnie nawilżający Hyaluron Plus. Jedna z mini wersji to ten właśnie krem. Z chęcią testuję wszystkie silne nawilżacze, mam co prawda jeszcze kilka nietkniętych, ale ten ma długi okres przydatności, więc na bank się nie zmarnuje. W dodatku ciekawa jestem samej marki, miałam rok temu próbki jakiś preparatów Norel i jeśli pamięć mnie nie zwodzi byłam z nich zadowolona.
49 zł za 50 ml, miniatura z pudełka ma 25 ml.

2 - Etre Belle - Krem do opalania Sun Care. Nie tak dawno Shiny obdarowało nas kredką do oczu tejże marki, bardzo fajną de facto, więc krem ma na starcie plusa. Filtr SPF 30 przyda się podczas podobno nadciągających tropikalnych upałów w sierpniu, a niewielka pojemność daje gwarancję zużycia.
105 zł za 75 ml, miniaturka to 40 ml kremu.

3 - Cosmoderma - Pasta cukrowa do depilacji Sweet Skin. Say yes! Mówię tak temu produktowi. Od jakiegoś czasu planowałam zakup i testowanie jakiejś cukrowej pasty, bo koleżanka kosmetyczka zachwalała tą metodę depilacji. Sweet Skin trafi do użycia chyba jako pierwszy w kolejności preparat z pudła.
29 zł / 170 g


























4 - SheFoot - Krem odżywczy do stóp. Znów dobrze trafiony produkt, bo akurat skończył mi się krem odżywczy, a zostały same żele chłodzące. Z marka SheFoot mam styczność po raz pierwszy, zapowiada się ciekawie, ponieważ kosmetyk nie zawiera barwników, parabenów, PEGó, ftalanów i silikonów, został za to wzbogacony o masło shea i przyjemnie pachnie.
19,90 zł / 75 ml

5 - Silcatil - sztyft ochronny. Preparat ma chronić stopy przed otarciami, pęcherzami i odciskami. Ma bardzo wygodna i praktyczną formę w stylu pomadki ochronnej. Przyda się w moim przypadku, gdyż mam niewymowne szczęście do obcierających butów.
19 zł


6 - Farmona - peeling Tutti Frutti. Niby nic, a cieszy. Peelingów ci u mnie dostatek, dlatego obyłabym się bez tego, ale pewnie się przyda. Dostępny był w jednym z trzech wariantów, ja dostałam kiwi z karambolą, szkoda, że nie gruszka, ale dobrze, że nie wiśnia ;)
5 zł / 100 ml

7 - Rexona - antyperspirant Maximum Protect. Nie używam anty w sprayu, ale akurat miałam kupić jakiś do trzymania w pracy, co by nie śmierdzieć po 11 h tyrania. Gdyby nie ta potrzeba pewnie skrzywiłabym się na widok Rexony w pudełku, jednak wyjątkowo uśmiechnęłam się myśląc o tym zbiegu okoliczności. Drugą opcją był spray od Dove.
11,99 zł


   Przyznam szczerze, że zawartość bez wow, fajerwerków i takich tam zachwytów, ale... to chyba najbardziej trafiony ShinyBox jaki do tej pory miałam. Nie ma tu dla mnie kosmetyków zbędnych, takich, które muszę komuś podarować lub pozbyć się w inny sposób. Jestem szalenie zadowolona, bo pudełko jest po prostu praktyczne i spójne. Większość określa je jako słabe i ma do tego prawo, dla mnie umieszczenie nie w nim kolejny raz drogeryjnego antyperspirantu tez mija się z ideą Shiny, jednak i to jest rzecz przydatna. Ja czuję pełną satysfakcję, ale zawsze może być lepiej i za to trzymam kciuki przy kolejnych edycjach. Teraz kusi mnie pudełko z koreańskimi kosmetykami Skin79.

 

wtorek, 7 lipca 2015

Denko czerwiec 2015

   Witajcie w tej upalnej atmosferze. Łapiąc chwilę wytchnienia od żaru lejącego się z nieba, przybywam do Was z czerwcowym denkiem. Trochę się tego uzbierało, wyczerpuję ładnie nagromadzone zapasy by zrobić miejsce świeżym, rześkim, owocowym kosmetykom, których ciało tak pragnie latem.


























Ciało:
























1 - Le Petit Marseiliais - żel pod prysznic Mandarynka i Limonka. Może nieco lepszy niż Bez z ostatniego denka, ale wciąż kiepski. Zapach ładny, ale tylko w opakowaniu, po aplikacji naskórnej czar pryska, do tego żel wysusza mocno.
2/5

2 - Bingo Spa - Arganowy krem pod prysznic. Podobnie jak powyższy żel, ten pachnie fajnie tylko w butelce, potem już nuuudy, zapach niczego, a miał być brzoskwiniowy. Żel całkiem wydajny, nie uczula, nie wysusza. Ponownie na bank nie kupię.
3,5/5

3 - Gaga Premium - szampon i płyn do kąpieli Hippi. Dziecięcy produkt kupiony w Tesco tylko ze względu na wakacyjny zapach oranżady, choć skusiła mnie również zawartość rumianku i nadzieja, że skoro przeznaczony jest dla maluchów będzie łagodny w działaniu. Nie pomyliłam się, produkt nie zrobił mi krzywdy, pachniał radośnie i był megawydajny, a kosztował grosze. Nie używałam go do mycia włosów, więc nie ocenię jego funkcji szamponu.
4/5

4 - Avon - żel pod prysznic Naturals Kwiat Jabłoni. Pisałam ostatnio, że żele z linii Naturals lubię bardzo i podtrzymuję zdanie. Ten pachniał świeżym zielonym jabłuszkiem (a nie kwiatem) i świetnie się pienił.
5/5

5 - Oriflame - perfumowany krem do ciała Lady Avebury. Mam obsesję do wszystkiego, co zapachem przypomina choć odrobinę Bottegę Venetę i krem ten był moim must have'm. Ja pokochałam go za zapach, moja mama za szybkie wchłanianie, obydwie za efekt jedwabiście wygładzonej skóry. Mam już kolejne kremiki Oriflame.
5/5

6 - Ziaja - Naturalny balsam oliwkowy. Pewnie gdyby nie moja mama, ten balsam nie zawitałby w moim domu, ta jednak kupiła go na wyjeździe i trzeba było zużyć. Wrażenia bardzo pozytywne, balsam jest dość tłusty, ale mimo tego szybko się wchłania, dogłębnie i długotrwale nawilża, lubię też jego dla niektórych za mocny zapach. Po raz kolejny ukłon w stronę Ziaji.
5/5

7 - Planeta Organica - krem do rąk Mango Butter. Rosyjski krem z zawartością 15% masła z mango nie był tytanem jeśli chodzi o działanie, raczej umiarkowanie radził sobie z suchymi dłońmi, na szczęście szybko się wchłaniał, a to lubię. Przyjemny, myślę, że dla osób niemających problemów z suchą skórą będzie ok.
4/5

8 - Isana - zmywacz bez acetonu. Tego gagatka przedstawiać nie muszę, jest w każdym moim denku :) Mój nr 1.
5/5

Twarz:























9 - Avon - Clearskin maseczka głęboko oczyszczająca pory z glinkami mineralnymi. Po nałożeniu czarnej, błotnej maseczki wyglądałam jak bagienny potwór :D Trochę przestraszyła mnie informacja o zawartości 0,5% kwasu salicylowego, bo ten okropnie działa na moją skórę, ale przesuszenia nie było, a pory po zmyciu maski były ściągnięte. Niestety nie zauważyłam żeby oczyszczała choć w najmniejszym stopniu.
3/5

10 - Bourjois - podkład Flower Perfection. To już kolejna butelka tego podkładu jaką zużyłam. Od pewnego czasu to mój ulubieniec wśród podkładów, daje matowy efekt, dobrze kryje i posiada filtry. Pokryty pudrem w kamieniu ładnie "siedzi" na twarzy przez cały dzień, nie tworząc efektu maski.
5/5

11 - Oriflame - Oasis Fresh Dawn fluid na dzień. Lekki krem na dzień z filtrem SPF 35 stosowałam głównie po kwasach, żeby nie narobić sobie przebarwień. Mógłby mocniej nawilżać, bo twarz po użyciu była jednak nieco ściągnięta.
3,5/5

12 - Ziaja - pasta oczyszczająca Liście Manuka. Największy niewypał Ziaji jaki miałam. To co zrobiła ta pasta na mojej twarzy przypominało poligon po ćwiczeniach. Wysyp krost i podskórnych dziwadeł długo nie chciał mnie opuścić, a zawartość tuby zużyłam jako peeling do ciała, a i w tej roli się nie spisała. 
1/5

Włosy:

13 - Joanna - szampon Naturia z pokrzywą i zieloną herbatą. Zapach szamponu był wybawieniem w gorące dni, chłodził, odświeżał i przynosił ulgę. Szampon dobrze się pienił i łatwo spłukiwał, ale... koszmarnie plątał włosy, nawet odżywka nie pomagała. Miałam na głowie suchutkie siano, całe szczęście włosy nie były do końca matowe. Bez rewelacji.
2,5/5

14 - Schwarzkopf - got2be Volumania puder do włosów. Nic innego jak suchy szampon, do tego pachnący owocami i nie bielący włosów. Działanie może i nieco słabsze od kultowych Batiste, ale brak siwizny bezcenny.
4,5/5

15 - Avon - Naturals maska do włosów Colour Moisture. Maski do włosów farbowanych używałam na co dzień jako odżywki ze względu na lekką formułę. Jak na Avon była całkiem niezła, włosy po użyciu ładnie błyszczały i były miękkie, nie odnotowałam również ich obciążenia. Mogę śmiało polecić ten produkt. Jeszcze jedno, nie wiem jak się ma sprawa z ochroną koloru, bo stosowałam na rozjaśnianych, nie farbowanych włosach.
4/5

Zapachy:

























16 - Fendi - Fan di Fendi Leather. Mało skóry w skórze, ale dużo Fendiego. Lubię Fana, więc jego połączenie  z Leather wyobrażałam sobie zniewalająco, a tu mały zonk. Zapach jest po prostu ładny, dość klasyczny, elegancki, cholernie trwały za co jestem wdzięczna, bo polubiłam go na sobie. Są dni, gdy za nim tęsknię, więc może będzie okazja by połasić się na większą ilość.
4/5

17 - Escada - Born in paradise. Kokosowy czasoumilacz, poprawiacz humoru, lekki, łatwy i radosny zapach. Absolutnie nieodkrywczy i słodko nieporywający, mimo tego ma w sobie coś urokliwego.
3,5/5

18 - Chloe - Chloe edp. Różany klasyk, ma w sobie coś z jesiennej nostalgii. Dawniej uważałam ten zapach za wyjątkowy, teraz czuję go często idąc ulicami, bo powstało dużo podobnych mu pachnideł. Diabelnie trwały i kobiecy.
4/5

19 - Cenine Dion - Belong. Pamiętam ten zapach z czasów gdy była młodziutkim dziewczęciem, wtedy miał coś w sobie. Teraz wydał mi się neutralny, bez polotu, bez iskry. Nie umiem go nawet opisać, tak bardzo jest nijaki.
2/5

20 - Heart & Home - Mgła o świcie. Przeważnie nie umieszczam w denkach świec, ale tu muszę zrobić wyjątek - ku przestrodze. Przy tym ewenemencie nawet świece Ikei mogą wydawać się luksusowe. Na sucho cudowny, świeży im lekko tajemniczy zapach, który znika wraz z pojawieniem się płomienia w jego pobliżu. Przy paleniu nie czuć NIC poza parafiną, efekt jest gorszy niż aura cmentarza 1 listopada. Nigdy tak nie żałowałam zakupu świecy jak tym razem.
1/5