poniedziałek, 9 marca 2015

Denko luty 2015

   Miesiąc nie był długi to i denko niewielkie, tym bardziej, że luty był dla mnie miesiącem zużywania próbek, których nadmiar już mi ciąży. Kosmetyki z saszetek, na które warto moim zdaniem zwrócić uwagę opiszę Wam na końcu tego posta.



























Ciało:



























1 - Palmolive - żel pod prysznic Oriental Beauty Stimulating. Świetny żel pod prysznic o zapachu drzewa sandałowego. Bardzo wydajny, doskonale się pieni, ale minimalnie wysusza. Dla fanek orientalnych zapachów to strzał w dziesiątkę.
5/5

2 - Isana - żel pod prysznic Sanfter Engel. Nijaki i zwykły, najważniejsze, że dobrze myje, ale zapach określany przez producenta jako "anielski" jest delikatnym aromatem kremu, nie urzeka. Nie było mi smutno kiedy się skończył.
2/5

3 - Isana - zmywacz do paznokci bez acetonu. Podtrzymuję: mój nr 1 w swojej kategorii.
5/5

4 - Yves Rocher - krem do rąk Redberies. Krem pochodził z zimowej edycji limitowanej, pachniał faktycznie czerwonymi owocami, głównie malinami i czerwona porzeczką, szybko się wchłaniał w dłonie, ale słabo pielęgnował.
3/5

5 - Organique - peeling do ciała Eternal Gold. Produkt rewelacyjny pod każdym względem, dużo niewielkich, lecz silnie ścierających drobinek, zwarta konsystencja, przyjemny zapach i efekt zmiany peelingu w balsam do ciała pod wpływem wody.
5/5

6 - Bath&Body Works - balsam do ciała Country Chic. Dostałam go w postaci na prawdę dużej odlewki, więc miałam okazję przetestować nie tylko pobieżnie. Urzekł mnie przede wszystkim jego zapach, który rozwija się na skórze na kilku płaszczyznach, podobnie jak perfumy. Dominującą nutę stanowi brzoskwinia z kwiatowym akcentem. Balsam bardzo szybko się wchłania i przyzwoicie nawilża.
4/5

7 - Bath&Body Works - krem do rąk Vanilla Bean Noel. W słoiczku po kremie do oczu YR kryła się odlewka kremu do rąk. Przestraszyłam się, że będzie to ciężka i potwornie słodka wanilia, za jaka nie przepadam. Miło rozczarował mnie aromat wanilii bez dodatkowej dozy cukru, ciepłej, lecz nie mdlącej. Sam krem był gęsty, rewelacyjny w aplikacji i nawilżający na długi czas. Żałuję, że kiedy ostatnio wylądowałam w saloniku BBW, kremów już nie było.
4,5/5

Twarz:

8 - Organic Shop - peeling do twarzy Organic Ginger & Sakura. Na temat tego cukierkowo pachnącego peelingu przeczytacie w TEJ RECENZJI.
4/5

9 - Avon - maseczka Planet Spa Bali Botanica. Maseczka z białą glinką ma za zadanie odświeżyć i oczyścić skórę twarzy. Zapach trawy cytrynowej potęguje efekt odświeżenia, oczyszczenia porów nie zauważyłam, natomiast ciekawa jest kremowa konsystencja maseczki, rzadko spotykana wśród masek z glinką.
4/5

Włosy:


























10 - Marion - mgiełka Termoochrona. Preparat polecany przy prostowaniu włosów i suszeniu ich suszarką. Kilka miesięcy temu wróciłam do prostownicy i mgiełka Marion dobrze chroniła włosy przed działaniem wysokiej temperatury, nie odnotowałam większej ilości suchych i rozdwojonych końcówek, włosy tez nie elektryzowały się nadmiernie. za taka cenę (ok. 6 zł) warto ją kupić.
4/5

11 - Garnier - szampon Ultimate Blends (Ultra Doux) Coconut Oil & Cocoa Butter. Przeciętniak, który przyczynił się do powstania u mnie łupieżu, dodatkowo nieco obciążał włosy. Pachniał przyjemnie, co jednak tylko nieznacznie podnosi jego ocenę.
3/5

12 - Biosilk - jedwab do włosów. Kultowy produkt, który większość z Was pewnie testowała. Milion razy lepszy niż jedwab z Gliss-Kur, którego używam aktualnie, doskonale wygładza, użyty w rozsądnej ilości nie klei włosów w strąki, jego zapach utrzymuje się długo na czuprynie.
5/5

13 - Avon - maska do włosów Miód i Jojoba. Nazwałabym ja raczej odżywką, bo jest lżejsza i mniej treściwa od większości masek, działa również jak odżywka tj. porządnie, ale bez efektu "wow". Włosy po jej użyciu były gładkie i mniej się puszyły i kręciły.
4/5

Miniaturki:

























Fendi - Theorema. Cudowny zapach na jesień i zimę, ciepły, przyprawowy (w stronę cynamonu) i otulający lepiej niż niejeden gruby szal. Trwałość ponadprzeciętna.

The Body Shop - masło Fiji Green Tea. Nowość od TBS, czyli leciutkie masełko pachnące zieloną herbatą. Konsystencja i działanie, jak to zwykle w przypadku tej marki bez zarzutu, natomiast Yves Rocher zaproponował nam na wiosnę ładniejszą zapachowo zielonoherbacianą serię.

Synchroline - Synchrovit face cream. Nawet ciekawy kremik pod względem konsystencji, jednak po tak niewielkiej ilości ciężko mi opisać efekty jego działania.

L'Occitane - krem do rąk z 20% karite. Klasa sama w sobie, krem o bogatej treści, świetnych wchłanianiu i działaniu. Dodatkowy atut to torebkowy format.

Próbki:












































































   Jak już wspomniałam, luty stanowił dla mnie miesiąc zużywania próbek. Miałam ambitny plan zredukowania ich o połowę, który rzecz jasna nie wypalił, ale i tak jestem zadowolona z rezultatu. Opiszę tylko produkty, które mnie zaciekawiły i zachęciły do zakupu pełnowymiarowych opakowań w przyszłości.

Sensilis - Upgrade Lipo Lifting Face Cream. Niewielka ilość tego kremu wystarczyła mi na kilka dni używania, co świadczy korzystnie o jego wydajności. Bardzo dobrze nadawał się pod makijaż i widocznie wygładzał skórę.

Le Petit Marseillias - mleczko do ciała ze słodkim migdałem. Używałam go w podróży, dlatego doceniłam jego szybkie wchłanianie się w skórę, delikatny i przyjemny zapach oraz szybkie ukojenie jakie przynosił.

Podkłady Vichy Areateint oraz Liftactiv Flexilift Teint - nie tworzą efektu maski, ładnie się rozprowadzają i dopasowują do koloru skóry, naturalnie kryją niedoskonałości, są trwałe, a twarz po ich użyciu nie błyszczy.


13 komentarzy:

  1. Dużo próbek zużyłaś. Zmywacz z Isany to mój ulubieniec :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak ładne denko! Gratuluję zużycia próbek. Tez miałam taki plan na luty a... nie ruszyłam ani jednej. Moje denko w lutym to nawet nie połowa Twojego...

    OdpowiedzUsuń
  3. A już byłam skłonna kupić szampon Garniera z olejem kokosowym pomimo, że Garnier wywołuje u mnie łupież :P Dzięki Tobie widzę, że jednak nie warto ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mgiełke Marion bardzo lubię, chociaż używam jej zazwyczaj gdy suszę włosy :D susz

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie wypróbowałabym ten krem do rąk z Yves Rocher :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też już wykańczam peeling z Organique <3 Na szczęście mam już balsam z tej samej serii zapachowej, chyba się od niego uzależniłam :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładnie Ci poszło! mam chrapkę na ten orientalny żel :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję zużyć :) Sporo się tego uzbierało ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. mam ogromną ochotę na peeling Organique! i z każdym kolejnym zdaniem pochwalnym jeszcze większą ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle próbek ? spisałaś się ;)

    OdpowiedzUsuń