środa, 2 sierpnia 2017

Bania Agafii - Maska lifting do twarzy

       Zrobiłam ostatnio sporo zakupów mazideł bardziej przyjaznych naturze, a to przez alergię kontaktową, jaka pojawiła mi się prawdopodobnie od SLESów i tym podobnych cacek. Z głupa dorzuciłam do koszyka kilka maseczek Babuszki Agafii, bo tanie i ładnie pachnące. W ten sposób odkryłam jedno z największych maseczkowych objawień - maskę tonizującą.


   Produkt został zamknięty w bardzo charakterystycznej dla Agafii zakręcanej saszetce, która mieści 100 ml kremowej, gładkiej maski. Podoba mi się ta forma opakowania, ponieważ zajmuje niewiele miejsca, a koreczek jest higieniczny i praktyczny. 
Nie wiem jak Wam, ale mi strasznie podobają się zapachy tej rosyjskiej marki, przeważnie ziołowe, mnie odprężają niesamowicie. Nie umiem opisać aromatu tej maski, taki kwiatowo-świeżo-maślany, wiem, że dziwnie to brzmi.

Oto skład:

oraz konsystencja:


Co o produkcie pisze producent (a raczej polski dystrybutor)?
"Maska do twarzy z widocznym efektem liftingu, tonizuje skórę i wyrównuje koloryt twarzy. Naturalne składniki wchodzące w skład maski nawilzają skórę, podnoszą jej sprężystość i elastyczność.
Dziki ślaz - zawiera witami8ny grupy A i C, intensywnie nawilża skórę.
Organiczny ekstrakt białej herbaty i rdest ostrogorzki - posiadają mocne napinające i tonizujące działanie.
Cladonia śnieżna - wysoka zawartość unikalnego kwasu usinowego, który sprzyja aktywnej regeneracji komórek skóry i istotnie opóźnia zmiany związane z wiekiem.
Produkt zawiera 100% naturalnych składników."

Moja opinia:
To aktualnie moja ulubiona maseczka, lepszej chyba jeszcze nie miałam. Najbardziej lubię nakładać ją rano, ponieważ efekt jest najbardziej widoczny właśnie po przebudzeniu. Pomijam relaksacyjne działanie zapachu o poranku, kilka minut po nałożeniu preparatu na twarz odczuwamy delikatne mrowienie, mimo iż w składzie nie ma mentolu. Może ktoś wie, który składnik wywołuje taki efekt? Dzięki temu, skóra od razu jest odświeżona. Po zmyciu maski, twarz wydaje się lekko (nie spodziewałam się naciągnięcia jak po botoksie) napięta, jest mocno nawilżona, wygląda bardzo promiennie. Część maski wchłania się w skórę w czasie zalecanych 10 minut trzymania jej na twarzy, reszta zmywa się bezproblemowo. Kosmetyk jest tani (7-9 zł) i baaardzo przyjemny. Polecam szczególnie latem!


wtorek, 25 lipca 2017

Vianek - Łagodzący olejek do demakijażu

    Wracam, niepewnym krokiem, po rocznej przerwie, jednak tęskniłam, a materiału do recenzowania nazbierało się niemało. Na początek Vianek i olejek myjący.


   Od pewnego czasu staram się opierać pielęgnację twarzy na kosmetykach polskich, rosyjskich i koreańskich. Na rodzimym rynku ogromnie polubiłam markę Vianek - siostrę (córkę) Sylveco. Zaraz po wypuszczeniu do sprzedaży Olejku do demakijażu z maceratem z rumianku, stałam się jego szczęśliwą posiadaczką.

  Opakowanie: plastikowa buteleczka z wygodną pompką, pojemność to 150 ml. Szata graficzna, jak to u Vianka, z bukietem polskich kwiatów w tle. Osobiście bardzo podoba mi się grafika, na jaką zdecydowała się marka, nie jest krzykliwa i idealnie pasuje do idei serii.


  Jeśli chodzi o konsystencję, to nikogo nie zaskoczę - olejek i już. Co ciekawe, w kontakcie z wodą nie zamienia się w mleczną emulsję, co niektórych może odstraszyć, mi to akurat nie przeszkadza. Zapach bomba: winogronowo - kwiatowy.


Popatrzcie na skład:



Od producenta:
Wyjątkowy, niezwykle delikatny preparat do demakijażu oczu, twarzy i ust, którego bazę stanowią naturalne oleje roślinne m. in. z pestek winogron, słonecznikowy i kokosowy oraz dogłębnie oczyszczający olejek rycynowy. Rumianek lekarski, zmacerowany w olejach, to źródło związków o właściwościach przeciwalergicznych i silnie regenerujących, dzięki czemu olejek łagodzi także wszelkie podrażnienia m. in. w okolicach oczu i powiek. Po zastosowaniu zostawia skórę oczyszczoną, nawilżoną i ukojoną.

Moje zdanie:
Oleju używam codziennie od 3 tygodni i nawet nie jestem w połowie butelki, co świadczy o jego niezłej wydajności. Biorę 1 - 2 "wyciski" pompki, wsmarowuję w paszczę, z akcentem na oczy, po czym przemywam wodą. Jak wspomniałam ten olejek nie emulguje, do czego przyzwyczaiła mnie np. Bielenda w swoich preparatach, co mi absolutnie nie przeszkadza, ponieważ zawsze używam po nim czyścika na bazie wody tj. żelu lub pianki, ale jeśli komuś przeszkadza ta tłusta warstwa na buzi, to z Viankiem się nie polubi. Tusz i kredkę z oczu zmywa na tyle dobrze, że nie muszę już potem wycierać dolnej powieki wacikiem nasączonym dwufazą. Naturalny skład to kolejna zaleta tego produktu, owszem jest "parfum", ale ja nie przepadam za kosmetykami bezzapachowymi (wyjątek to antyperspiranty). Ciężko mi się odnieść do łagodzącego działania preparatu, bo u mnie nie ma ostatnio co łagodzić, ale wierzę, że nie ma także dzięki zawartemu w oleju rumiankowi (jednocześnie używam żelu do mycia twarzy rumiankowego z Sylveco, więc mam podwójne rumiankowe uderzenie ;) ).

Podsumowując, Vianek znów się spisał i ukłony w jego stronę za bardzo dobry, naturalny kosmetyk w rozsądnej cenie.

piątek, 4 marca 2016

Denko styczeń - luty 2016

   Witajcie. Dziś pora podsumować zużycia kosmetyczne dwóch poprzednich miesięcy, a trochę się tego uzbierało.
















































Palmolive - krem pod prysznic Chocolate Passion. Cudnie czekoladowy zapach kremu wprowadzał w błogostan pod prysznicem. Czar pryskał, gdy kosmetyk trzeba było zaaplikować na myjkę, ponieważ nie spotkałam się dotąd z bardziej gęstym kosmetykiem kąpielowym, który tak stawiał opór przy wylewaniu. Dla cierpliwych.
3/5

Yves Rocher - żel pod prysznic Pomarańcza i Cynamon. Słodki świąteczny zapach to największy atut tego żelu. Kosmetyk pienił się bardzo dobrze, miał odpowiednią konsystencję, ale był trochę mało wydajny.
4,5/5

Auchan - mydło w płynie Alep. Kolejne śmiesznie tanie, a dobre mydełko z Auchan. Nie mam do czego się przyczepić.
4/5

Ziaja - Zimowe Mydło Świąteczne Aromaty. Nic innego jak pachnący czekoladą i pomarańczą krem pod prysznic. Zapach przyjemny, działanie przyzwoite, jednak kosmetyk trochę wysuszał.
4/5

Luksja - mydło w płynie Len i Mleczko Ryżowe. Bardzo wydajne, o pięknym "praniowym" zapachu.
5/5

Farmona - Sweet Secret Migdałowy Balsam do ciała. Balsam o bardzo dobrej konsystencji, zawierający czarne kuleczki, które na ciele rozpuszczają się w czasie rozsmarowywania kosmetyku, wchłaniał się błyskawicznie, pozostawiając skórę nawilżoną i pachnącą marcepanem.
5/5

Yves Rocher - Waniliowy żel pod prysznic Plaisirs Nature. Przy całej sympatii dla tego żelu, szlag mnie trafiał w czasie jego używania przez ą nieporęczna butlę. Zapodziałam gdzieś dozownik, a flacha przewracała się pod prysznicem i straciłam część żelu. Zapach ciekawy - nie jest to słodka spożywcza i mdląca wanilia, lecz taka naturalna laseczka.
3,5/5

Bath&Body Works - balsam Harvest Plum Moscato & Almond. Nie wiem jak to jest, ale wszystkie balsamy BBW wydaja mi sie identycznie pachnieć w opakowaniach. Dopiero przy aplikacji na skórę odkrywam prawdziwy aromat danego wariantu. W tym migdałów nie czułam, całość zdominowała lekko słodkawa śliwka. Działanie bardzo dobre, choć balsam mógłby szybciej się wchłaniać.
5/5

BeBeauty - kremowy żel pod prysznic Mango Macadamia. Nie przepadam za takimi wielgachnymi (750 ml) żelami, bo zapach zdąży mi się znudzić zanim zużyję całą butlę, jednak cena tego Biedronkowego cudaka zachęciła do kupienia aż trzech wariantów. Zapach bez szału, kremowy i delikatny, brak w nim mango. Plus za pompkę.
3,5/5

Biały Jeleń - emulsja do higieny intymnej Kozie Mleko. Produkt słaby i zbyt "agresywny". Szkoda, bo lubię żele Jelenia z korą dębu i z aloesem, są na prawdę świetne. Do tego nie wrócę na pewno. W tym wypadku na szczęście szybko się kończy.
2/5

Farmona - Pierniczkowy peeling cukrowy Sweet Secret. Peeling ma duże i konkretne drobiny, dzięki czemu bardzo mocno ściera naskórek, ja akurat lubię taki efekt. Zapach to już czysta poezja, można odpłynąć.
5/5

Nivea - Invisible antyperspirant w sztyfcie. Nie ma się co czarować, invisible to on nie jest ;) Przed poceniem chroni bardzo dobrze, nie wiem jak w upale, ale w obecnych warunkach nieźle się spisywał.
4/5





















Isana Young - dwufazowy płyn do demakijażu. Prawdę mówiąc, spodziewałam się, że będzie gorzej. Płyn okazał się na prawdę niezły, warstwy dobrze się ze sobą mieszały, tusz dobrze zmywał beż nadmiernego tarcia. Warto choćby przetestować.
4/5

Farmona - cukrowy peeling Tutti Frutti Papaja & Tamarillo. Zupełnie inny od peelingu z linii Sweet Secret, niestety gorszy, bardziej tłusty. Zapach zbyt słodki i ciężko go nazwać owocowym.
2,5/5

Nivea - masełko go ust Blueberry Blush. To moje pierwsze masełko Nivea, na początek wybrałam jagodowe i był to doskonały wybór. Masełko długo pozostaje na ustach i dobrze je odżywia.
5/5

Nivea - Lekki krem odżywczy. To dość uniwersalny produkt, producent nie obiecuje liftingu, zniwelowania zmarszczek, rozświetlenia i zamknięcia porów, ale nawilżenie i odżywienia, a to krem jest w stanie zapewnić :) Nadaje sie pod makijaż, nie zapycha, ma ten rewelacyjny zapach charakterystyczny dla kremów Nivea.
4,5/5

Yves Rocher - chłodzący żel do stóp i nóg z lawendą. Ten żel to moje wybawienie po ciężkim dniu w pracy. Błyskawicznie się wchłania, pozostawiając mentolowy chłodny podmuch na stopach. Kosmety, który zawsze musze mieć w szafce.
5/5

Avon - maseczka Naturals Marchew i Słonecznik. Lekka i nieuczulająca (a mnie uczula większość maseczek), o delikatnym kremowym zapachu maseczka nawilża, choć na krótko i odżywia naskórek.
4/5

Garnier - Czysta Skóra Fruit Energy. Grejprfutowy żel do mycia twarzy pieni się dość mocno, nie szczypie w oczy jak winogronowy, jest wydajny i nie wysusza.
5/5

Yves Rocher - krem do rąk Spicy Vanilla. Boski kosmetyk, najlepszy ze świątecznej kolekcji YR. W ekspresowym tempie wchłania się w skórę, nie pozostawiając tłustego filmu, lecz piękny zapach.
5/5

Bath&Body Works - antybakteryjny żel do rąk Pink Peonies & Pears. Zapach mdły, za to działanie bez zarzutu.
4/5

The Body Shop - krem do rąk Glazed Apple. Bardzo lubiłam ten krem, nosiłam go w torebce ze względu na rozmiar. Wchłaniał się, szybko, pachniał obłędnie słodkimi jabłuszkami.
5/5
























Farmona - szampon Tutti Frutti Collagen Procolor Kolagen & Wiśnia. Bardzo fajny szampon, nie obciąża, sprawia, że włosy są sypkie, nie puszą się i pachną soczystymi wiśniami.
5/5

Avon - odżywka Supreme Oils. Jak na odżywkę z olejkami to słabo wygładza, w zasadzie nie robi włosom nic specjalnego.
2,5/5

Schwarzkopf - Gliss Kur odżywka Serum Deep-Repair. Koszmar :/ Włosy po jej użyciu wyglądały jak strąki, ciężkie, matowe strąki. Nie polecam.
1/5

Batiste - suchy szampon Neon Lights. Kultowy suchy szampon, po raz kolejny w moim denku, tym razem o zapachu granatu i jaśminu. Nie jest to najładniejszy zapach Batiste, ale całkiem przyjemny. Działanie jak zawsze ok.
5/5

Kallos - Czekoladowa Maska do włosów. Zapach sztuczny aż boli, za to działanie świetne! Włosy mięciutkie, lśniące, gładkie.
5/5























The Body Shop - Indian Night Jasmin edt. Mocny, kwiatowy zapach o jesiennym klimacie, trwały jak na edt. Z chęcią dorwałabym inne produkty z tej linii.
4/5

Al-Rehab - Balkis. Arabska woda perfumowana pachnąca przede wszystkim miodem. Duszna, ciężka i bardzo w stylu retro woda, która umilała mi czas w śnieżne, zimne dni, na dłuższą jednak metę zmęczyła.
3,5/5

Katy Perry - Royal Revolution. Prosta, słodka i jakże urocza kompozycja. Typowo celebrycki zapaszek, jak dla mnie najładniejszy od Katy Perry.
4/5

Bourjois - Flower Perfection. Od kilku lat mój podkład nr 1. Zapewnia dobre krycie, matowienie, nie tworzy maski, choć lubi ciemnieć w ciągu dnia.
5/5

L'Oreal - kredka do brwi z grzebykiem. Brwi mam z natury bardzo ciemne, tej miękkiej i wygodnej w użyciu kredki używałam jedynie do ich optycznego zagęszczenia, żeby nie było widać prześwitów. Teraz mam inną z L'Oreal i muszę przyznać, że jest gorsza od tej zużytej.
5/5

Estee Lauder - Sumptuous mascara. Już po raz kolejny zużywam Sumptuous, tym razem miniaturkę w tubce.  Tusz świetnie wydłuża, choć słabo pogrubia.
4,5/5

Znacie te kosmetyki? Używałyście, któregoś? Chętnie poznam Wasze zdanie.

wtorek, 2 lutego 2016

Duży haul - zakupy z grudnia i stycznia

    Blog w zasadzie już umarł, przyczyna jest prosta - permanentny brak czasu. Dziś wrzucam sprawozdanie z jeszcze zeszłorocznych zakupów oraz tegoroczne nowości. Jeśli zależy Wam na recenzjach, któryś z tych kosmetyków dajcie proszę znać w komentarzu :)



























   Żele pod prysznic prosto z Biedry. Były jakoś śmiesznie tanie, a pojemność zaporowa. Mango z macadamią już zużyłam, całkiem fajny zapach. Opakowania z pompką to praktyczne rozwiązanie przy takich butlach.





















   Owocowe szampony Farmony z linii Tutti Frutti są rewelacyjne! Fantastycznie pachną i są łagodne dla włosów i skóry głowy, nie wywołują łupieżu, nie plączą włosów. Peeling pierniczkowy także z Farmony drapnęłam oczywiście ze względu na spożywczy zapach idealny w czasie relaksującej kąpieli w zimowy wieczór. Pomadka Lavera Chai Tea niestety rozczarowała. Okazała się być bardzo twarda i opornie sunąć po ustach.
















































   Zamówiłam garść próbek różniastych zapachów, część z nich to nowości, są też dwa męskie pachnidła. Mam już swoich faworytów ;)


  Szybki wypadd do Rossmanna, tylko po żel do mycia twarzy, jednak kto by się oparł takiej słodkiej pandzie na żelu Isany.
























   Nie miałam dotychczas pojęcia, że w Chorwacji też mają DM'a. Rzuciłam się oczywiście na kosmetyki Balea, ale nabyłam też świetny lekki balsam do ciała w sprayu Cottage z truskawką i miętą.


























Nowe zapachy Yankee Candle w formie wosków.




















   Zakupy w ukochanej drogerii Pigment, bardzo udane. Byłam tam głównie po paletkę MUR Smoky, z zachwytem znalazłam także pyłek do syrenki z Indigo oraz matową pomadkę Golden Rose.

Tak wygląda paletka w środku:





















   Kilka drobiazgów z allegro, w tym aceton i odtłuszczacz do hybryd, krem do rąk EOS, czy termoochronna mgiełka Marion.






















   Malutkie zamówienie z Avonu po kilku miesiącach przerwy.



















   Zupełnie spontaniczne zakupy w Tesco. Najbardziej zadowolona jestem z masełek Perfecty gruszkowego i mango, ale mydła Carex również są urocze.


środa, 6 stycznia 2016

Denko listopad-grudzień 2015

   Witam po kolejnej dłuższej przerwie, nie wiem kiedy nadrobię te zaległości. Pierwszy raz robię denko z dwóch miesięcy, do tego zdjęcia wyszły mi masakryczne, o tej porze roku u nie jest bardzo mało słońca, a jedyny sprzęt do fotografowania to aktualnie telefon, więc wstyd mi pokazywać efekty "sesji". Zapraszam na podsumowanie zużyć.





























Ciało:



























Palmolive - żel pod prysznic Feel Good. Fajny, gęsty żel, znakomity do porannej kąpieli, bo działa lekko pobudzająco. 
4,5/5

Dove - żel pod prysznic Gentle Exfoliating. Żel, a w zasadzie krem, ma małe drobinki, które mają peelingować skórę podczas kąpieli, niestety pod tym względem się nie sprawdzają. Drażni mnie też jego mydlany, wiercący w nosie zapach. Kosmetyk nie wysusza skóry.
3/5

Bath & Body Works - mydełko w płynie Apricot Mango. Jeśli mam porównać, to wersja z kiwi była znacznie lepsza. Zapach owszem ładny, ale nie powala, za tą cenę można spodziewać się czegoś ciekawszego. Do tego niezbyt wydajny.
3/5

Avon - żel Senses Spa Oriental Sanctuary. Zapachowo bez rewelacji, jednak wydajność bardzo na plus. Do tego dobrze się pieni.
3,5/5

Auchan - mydło w płynie Pivoine. Bardzo tanie mydło o kwiatowym zapachu. Warto przetestować.
5/5

Biały Jeleń - żel do higieny intymnej Aloes. Mój nowy ulubieniec! Ten łagodny żel nie wywołuje podrażnień, ma przyzwoity skład i jest mega wydajny.
5/5

Vedara - Golden Sweet Peeling. Rewelacja! Po pierwsze - zapach, orientalny, zmysłowy, odprężający. Po drugie - działanie, preparat bardzo dobrze ściera martwy naskórek, nie ucieka między palcami, natłuszcza skórę.
5/5

Isana - zmywacz do paznokci bez acetonu. Mój nr 1 po raz kolejny w denku.
5/5
































Vichy - Antyperspirant w kulce do skóry wrażliwej. Stosowałam go na noc po kąpieli, rano skóra pach była sucha, ale nie podrażniona.
5/5

Liv Delano - Krem-sorbet do rąk Oriental Touch. Ekologiczny białoruski kosmetyk rewelacyjnie wchłaniał się w dłonie, niespodziewanie dobrze je nawilżał, a do tego miał bardzo świeży, cytrusowy zapach.
4,5/5

Beauty Naturalis - balsam do ciała Aronia. Balsam ma za zadanie wzmacniać naczynka krwionośne i odżywiać skórę, nie zawiera on parabenów. Nie pachnie on niczym konkretnym, raczej czysto kosmetycznie jak krem Nivea, a takie zapachy bardzo lubię. Poprawy stanu naczynek na nogach nie odnotowałam, ale przyjemnie używało się tego balsamu, nawilżał i odżywiał przyzwoicie.
4/5

Rexona - antyperspirant w sztyfcie Stress Control. Wnerwiał mnie jego zapach, działanie też nie było perfekcyjne, cieszyłam się kiedy się skończył.
2/5

SheFoot - Odżywczy krem do stóp z shea. Moja perełka, bardzo bogaty, odżywczy krem, dobrze się wchłania, rewelacyjnie pielęgnuje. Na pewno kupię ponownie.
5/5

Oriflame - krem do ciała Love Potion. Kupiłam ze względu na zapach, ale działanie okazało się też całkiem niezłe.
4/5

Twarz:



























Lirene - Delikatnie kremowy żel do mycia twarzy. Łagodny, kremowy preparat, który delikatnie, lecz skutecznie usuwa resztki makijażu i inne zabrudzenia z twarzy. Nie uczulił mnie, nie wywołał podrażnień, świetnie się pienił i przyjemnie pachniał. Mogę polecić.
5/5

AA - Żelowy tonik Oil Infusion2. Bezzapachowy tonik o formule żelu, który nie wysuszył mi skóry twarzy.
4/5

Dermika - Emulsja nawilżająca Hydratic. Lekka, chyba nawet za bardzo, emulsja nie poradziła sobie z głębokim nawilżeniem twarzy. Plus za praktycznie opakowanie z pompką.
3/5

AA - Dwufazowy płyn do demakijażu Różowe Algi. Moja wersja przeznaczona jest do skóry suchej i normalnej, z makeupem oczu radzi sobie nawet nieźle, choć trzeba pocierać oko, poza tym zostawia tłustą warstwę. 
3,5/5

Syis - Krem pod oczy. Kolejne z moich odkryć. Początkowo zachwyciło mnie opakowanie z pompką, uwielbiam to rozwiązanie. Sam krem okazał się świetny, dobrze się wchłaniał, delikatnie rozświetlał skórę i czynił ją wypoczętą.
5/5

Ziaja - Skoncentrowany krem oliwkowy Liście Zielonej Oliwki. W sam raz na zimę, ma bogatą konsystencję i filtry. Mi nieco zapychał pory, więc używałam go z przerwami. 
4/5

Yves Rocher - pomadka ochronna Macadamia. Używałam jej w pracy, bo przy stale włączonej klimie moje usta wysychają na wiór, niestety słabo się sprawdziła.
3/5

Włosy:




























Nivea - Szampon nawilżający Hydro Care. Dobrze oczyszcza, nie wysusza, choć też nie nawilża. Włosy po nim ładnie błyszczą i dobrze sie układają.
4/5

Nivea - Szampon odbudowujący Long Repair. Kupiłam go ze względu na zachwyty blogosfery, niestety u mnie się nie sprawdził, bo wywołał łupież. 
3/5

Avon - Odżywka BB Absolute Perfection. Taki średniaczek, ładnie nabłyszcza i wygładza włosy, ale pozostaję po niej suche.
3,5/5

Zapach i makijaż:

Revlon - podkład Nearly Naked. Bardzo naturalny, słabo kryje i nie matuje, więc nadaje się do skóry raczej bezproblemowej. Za szybko schodzi z twarzy. Nie tworzy maski, kolor pięknie stapia się ze skórą.
4/5

Avon - Treselle Mystique. Sentymentalny powrót do przeszłości, zawsze lubiłam tą drzewną odmianę Treselle. Trwały, otulający, świetny na jesień.

Avon - Invisilbe Light korektor w pędzelku. Bardzo dobry korektor pod oczy za przyzwoitą cenę. Nie jest ciężki, ładnie się rozprowadza i rozświetla.
5/5


środa, 23 grudnia 2015

ShinyBox grudzień 2015

   No i mamy długo (bo i dostawa się przeciągała) wyczekiwane, ostatnie w tym roku pudełko Shiny. Żeby nie zdradzać już na początku swojej opinii na jego temat, napiszę tylko, że rokowania były bardzo dobre. Jak z rezultatem? Zapraszam do dalszej lektury.























   W moim pudełku znalazło się 7 kosmetyków i kilka próbek od Bioliq. O dziwo, aż 6 z nich to produkty pełnowymiarowe.

    Mamy tu tu wiele nowości i marek, o których wcześniej nawet nie słyszałam, kilka z nich z resztą debiutuje na raynku właśnie w grudniowym Shinybox.


Vianek - Nawilżający krem pod oczy. Krem z ekstraktem z lnu to produkt nowej marki ze stajni Sylveco, która nosi nazwę Vianek i ma nawiązywać do polskiej tradycji i polskich roślin w składzie. Podoba mi się szata graficzna, koncepcja oraz opakowanie z pompką mimo, iż jest to kolejny krem pod oczy w ciągu kilku m-cy.

Oillan - Ochronny krem wzmacniający naczynka. Akurat nosiłam się z zakupem kremu na dzień chroniącego naczynka no i mam. Nie używałam jeszcze nic z tej marki, ale słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat ich kosmetyków.

























Signal - Pasta do zębów Expert Protection. Pasty się nie czepiam, w końcu to gratisiak, a na tyle praktyczny, że zawsze i chętnie się zużyje.

Mokosh - Olejek do ciała Pomarańcza z Cynamonem. Chyba największy hit tego pudełka. Olejek cudownie pachnie i całkiem nieźle się wchłania, jest stworzony do masażu w chłodne, zimowe wieczory. Takich produktów nigdy dość.

Body Boom - Peeling kawowy Cynamon. Kolejna perełka. Naturalny peeling zawierający kawę i świątecznie pachnący cynamonem zapowiada się świetnie. Raz, że kocham peelingi do ciała, dwa, że kocham cynamon, trzy, że marka jest dla mnie zupełnie obca, ale bardzo interesująca.


























Perfect-Skim - Błyszczyk do ust. Właściwie to lip tint w postaci bezbarwnego żelu, który na ustach nabiera różowej barwy. Sam pomysł ciekawy, ale nie podoba mi się opakowanie w postaci tuby z czubkiem jak w żelu punktowym na wypryski, bez żadnego aplikatora. Palcem nakładać nie polecam, bo na długo zostaje różowy. Zaskoczyło mnie też Made in China. Błyszczyk jest prezentem dla Klubu VIP.

Neauty Minerals - Cień mineralny. Czyli kolejny cień w pudełku... Trafił mi się nawet ładny, choć mało wyrazisty, piaskowy kolor. Jest szansa, że w końcu zużyję jakiś cień z Shiny.

Na koniec zestaw pięciu próbek kosmetyków Bioliq jako miły, choć nie powalający gratis.


   Przyznam szczerze, że grudniowe pudełko zaskoczyło mnie bardzo, ale to bardzo pozytywnie i jestem w stanie stwierdzić, że to jedno z najlepszych pudełek tego roku. W zasadzie wszystkie kosmetyki z pewnością zostaną zużyte i to niektóre z frajdą. Podoba mi się olejek Mokosh, krem Oillan, a także obecność nowych marek jak Vianek, czy Body Boom. Mogłabym narzekać na kolejny cień, kolejną pastę, czy kolejny krem pod oczy, ale po co, kiedy są one godne uwagi. Tym razem szacun Shiny!


wtorek, 8 grudnia 2015

Listopadowe zakupy

   Najwyższa pora przedstawić Wam kosmetyczne nowości listopada. Tym razem nie byłam tak skromna i oszczędna jak w zeszłym miesiącu, ale kupiłam same przydane rzeczy, więc nie mam wyrzutów sumienia ;)






















   To zdobycze z Rossmanna. Pomadki Coloris zachęciły mnie smakami mlecznej czekolady, panna cotta oraz gumy do żucia, jednak w rzeczywistości okazały się całkowicie pozbawione smaku, a posiadające jedynie lekko waniliowy aromat, więc wielkie rozczarowanie. Przy okazji dokupiłam zapas zimowego mydła Isany, pachnącego karmelem, antyperspirant Rexona (świetny zapach), sztyft Nivea i odżywkę Dove Oxygen Moisture.

























   Te kosmetyki już widzieliście w poście o akcji -49% na kolorówkę w Rossmannie, jak widać w przewadze Bourjois i L'Oreal.























   Po totalnie nieudanym farbowaniu włosów na brązowo planuję powrót do ciemnego blondu i mam nadzieję, że ze sprawdzoną pianką Perfect Mousse mi się uda, do tej pory się sprawdzała. Na przywołanie letniego klimatu w chłodniejsze dni, kupiłam mocno owocowy peeling cukrowy Tutti Frutti Farmony























   W śmiesznej cenie udało mi się dorwać, przypadkowo, zestaw Dove Purely Pampering z pistacjami składający się z kremu pod prysznic, balsamu do ciała i dezodorantu w sprayu.






















   Nie byłabym sobą gdybym nie weszła w posiadanie czegokolwiek ze świątecznej kolekcji Yves Rocher. Liczyłam, że najładniejszą z trzech serii będzie pomarańcza z migdałem, tymczasem wypadła ona najsłabiej i nic z niej nie wybrałam. Z fantastycznej pomarańczowo - cynamonowej serii wzięłam krem do rąk i żel pod prysznic, z równie fajnej waniliowej (Spiced Vanilla) sam krem do rąk. Owieczka była gratisem.


   Jeszcze tego samego dnia wróciłam do Yves Rocher kupić swojej drugiej połowie żel Guaiac Wood & Juniper (Drewno Gwajakowe i Jałowiec), z zamiarem pomocy w jego zużywaniu.























   O tym zestawie Essie zamierzam wkrótce napisać więcej i pokazać Wam swatche każdego lakieru. Kostka na prawdę świetna, każdy kolor do mnie trafił, choć najbardziej przypadły mi do gustu Virgin Snow oraz Haute Tub.
























   Znów zimowo i świątecznie, bo Ziaja wypuściła kosmetyki o zapachu pomarańczy i czekolady. U mnie zagościł krem do rąk oraz mydło do kąpieli, a dodatkowo balsam pod prysznic z rewelacyjnej nowej serii Cupuacu z karite, makadamią i orzechem brazylijskim.