czwartek, 12 marca 2015

Yankee Candle - Angel's Wings

   Zimę mamy już (niemal) za sobą, a ja wyciągnęłam z pudła wosk pasujący bardziej do śnieżnej aury, niż wiosennej łąki. To było nasze drugie spotkanie, pierwsze zakończyło się fiaskiem, ale cieszę się, że Skrzydła Anioła dostały drugą szansę.



























   Zdjęcie na etykietce kojarzy mi się z narzutą z Jyska, a nie ze skrzydłami i właśnie to skojarzenie narzucało mi myśl o zapachu - ocieplaczu, mięciutkim, puchatym i otulającym. Pierwsze topienie Angel's Wings pozbawiło mnie takowych złudzeń, zapach odebrałam jako sztuczny i nijaki. Dziś, przy drugim podejściu było znacznie lepiej. Skrzydła zaskoczyły mnie sypkim kakao, przechodzącym w spożywczą wanilię, nie za słodką i mdłą, bardziej naturalną laską wanilii niż jakąś wariacją na jej temat. Delikatna słodycz wosku Yankee Candle nie ścina z nóg mocą, co w tym przypadku stanowi ogromny atut, ponieważ w intensywniejszej dozie zapach stałby się migrenogenny. Polecam go na leniwe wieczory z kubkiem gorącej czekolady i książką :)


6 komentarzy:

  1. Bardzo lubię ten wosk, ale dla mnie to taki jesienny zapach:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapach może być bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapach może być bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tego zapachu, ale jestem zwolenniczką cięższych aromatów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hah faktycznie te skrzydła na etykietce można różnie interpretować, nie miałam jeszcze tego wosku :)

    OdpowiedzUsuń