sobota, 17 maja 2014

Mleczna maska do włosów Kallos - Latte

   Zupełnie przypadkiem, w czasie jednej z wizyt w Hebe, natknęłam się na tę bardzo tanią maskę. Zachęcona przede wszystkim ceną, ale również znaną ze słyszenia marką powędrowałam z nią do kasy.






   Maseczkę zamknięto w plastikowym słoiczku mieszczącym 275 ml produktu. Konsystencja przypomina śmietankę. Proteiny mleczne pojawiają się w składzie rzeczywiście, mniej więcej w środku listy składników, więc za to spory plus.  Stosuje się ją jak każdy inny produkt tego typu, nakładamy na wilgotne włosy i po 10 minutach spłukujemy.





   Zapach był tą cechą, która spodobała mi się jako pierwsza i choć nie jest to najważniejsza rzecz w kosmetykach jakoś dla mnie często decydująca czy produkt polubię, czy nie. Początkowy zachwyt waniliowo-mleczną, budyniową wonią ustąpił po 2-3 użyciach, kiedy dostrzegłam, że zapach, szczególnie na włosach, jest chemiczny i sztuczny, czuję jakbym wąchała jakieś lekarstwo.

   Włosy po użyciu maski mają stać się błyszczące, jedwabiste i łatwe do rozczesania - tak opisuje jej działanie Kallos. Jak się to ma do rzeczywistości? Faktycznie włosy rozczesują się bez żadnych problemów nawet kiedy nałożymy niewielką ilość preparatu, nie są obciążone i dobrze się układają. Czego na pewno mi brakuje po jej zastosowaniu to sypkość włosów, czuję jakby były trochę zbite i matowe, ale miękkie. Ogólnie ta maska to taki średniak jakich wiele, jednak za tak niską cenę, czyli ok. 4,95 zł z pewnością warto ją wypróbować, wiem, że ma wiele zwolenniczek. Dodatkowym jej atutem jest wydajność.

Dostępność: Hebe, internet.

Przy okazji chciałabym poinformować Was o rozdaniu na blogu Paulli:

3 komentarze:

  1. Cena zachęca. Jak spotkam to kupię :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o niej, ale osobiście nie używałam. Cenę ma rewelacyjną!

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie jest bardzo tania i ja ją lubię :)

    OdpowiedzUsuń