Na zewnątrz smętnie, zimno i źle, ta depresyjna aura spowodowała, że z chęcią wśród czterech peelingów jakie obecnie posiadam, wybrałam egzotycznie owocowy żel peelingujący włoskiej marki Aquolina.
Z założenia jest to typ peelingu, którego nie lubię i staram się pozbyć po nieudanym zakupie tj. bardziej żel pod prysznic z drobinkami złuszczającymi. Tym razem jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i nigdzie go nie puszczę, bo żel jest świetny.
Buteleczka całkiem zgrabna, plastikowa, zawierająca 300 ml czerwonego żelu z czarnymi, maleńkimi drobinami, mającymi za pewne kojarzyć się z pestkami arbuza, wypełniona setkami pęcherzyków powietrza.
Na etykiecie znaleźć można informację, że do złuszczania martwego naskórka służą naturalne mikrogranulki wosku jojoba. Czarne kuleczki bez problemu spłukują się razem z pianą, więc nie ma obaw, że zostaną widoczne na skórze. Jak już wspomniałam, produkt jest żelem pod prysznic, nadającym się do częstego stosowania, jest bardzo gęsty i doskonale się pieni, nawet przy użyciu niewielkiej ilości. Można wylać go na dłoń i tak masować ciało, ja jednak aplikuję go na szorstką myjkę, co wzmacnia efekt złuszczania.
Mimo małego rozmiaru drobin, skóra staje się gładka i przyjemna w dotyku, choć efektu jak po tradycyjnym, gruboziarnistym peelingu nie ma co oczekiwać. Jestem wybredna jeśli chodzi o ten rodzaj kosmetyków, jednak żel Aquolina Anguria (czyli arbuz właśnie) jest w stanie mnie zaspokoić ;)
Co do zapachu - jest wręcz obłędny! Soczyście owocowy, przywodzący na myśl słoneczny, letni dzień, bardzo naturalny. Jeszcze długo po kąpieli można wyczuć go w łazience.
Polecam choćby dlatego, żeby w zimny dzień poczuć aurę lata :)
Z chęcią przetestowałabym :D
OdpowiedzUsuńMiałam błyszczyk z Aquoliny (również arbuzowy) i byłam bardzo z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńfajny :D
OdpowiedzUsuńNigdy go nie miałam, zapach musi być super :)
OdpowiedzUsuń