Masełko to trafiło do mnie trochę przypadkowo. Szukałam w sklepie piernikowego balsamu Farmony, a że owego nie znalazłam, złapałam masło kawowe z tej samej serii (mowa o Sweet Secret), którego zapach spodobał się mojej mamie. Obok leżało jeszcze szarlotkowe, więc postanowiłam powąchać je "przy okazji". To było TO! Kawowe mazidło wróciło na półkę, z której zeszło, a ostatecznie do kasy powędrowałam z "jabłecznikiem".
"Słodka uczta dla ciała i zmysłów"
Masełko znajduje się w plastikowym słoiku, zawierającym 225 ml produktu, szata graficzna charakterystyczna dla całej serii Sweet Secret, tym razem ze zdjęciem kawałka szarlotki z bitą śmietaną, jabłek i lasek cynamonu.
Według informacji na opakowaniu produkt powstał na bazie ekstraktu z jabłka, olejku cynamonowego i protein mlecznych.
Masło ma wręcz idealną konsystencję, zbitą i zwartą, aksamitną, ale wsmarowuje się doskonale, nie pozostawiając na skórze tłustego filmu, choć lepiej trochę poczekać, aż dobrze się wchłonie. Może się wydawać ciężkawe, a użyte w nadmiarze da uczucie lepkości, dlatego nie powinno się przesadzać z aplikowaną ilością, tym bardziej, że naprawdę wystarczy niewiele smarowidełka by zapewnić skórze uczucie komfortu.
Czy produkt spełnia swoje zadanie? Zdecydowanie tak. Świetnie radzi sobie z sucha skórą ramion, łokci i kolan, uczucie nawilżenia jest odczuwalne jeszcze długo po użyciu masła, likwiduje uczucie ściągnięcia. Obawiałam się, że przez ciężką konsystencje będzie zapychało pory i na dekolcie pojawią się nieładne niespodzianki jak po niektórych preparatach tego typu, na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Teraz wisienka na torcie: zapach! Ten jest doprawdy obłędny. Myślałam, że zdominuje go cynamon, którego olejek lubi podrażnić mi skórę, wtedy wszystko mnie szczypie a kosmetyk ląduje w koszu. Owszem, jest tu cynamon, jednak prym w zapachu wiedzie słodkie jabłko jak w marmoladzie, położone na kruchym cieście i tylko oprószone cynamonem. Bitej śmietany niestety nie wyczuwam. Aromat nie jest na tyle intensywny, żeby wywołać mdłości lub bóle głowy, ale trzyma się na skórze długo i wytrwale. Trzeba silnej woli, żeby nie wylizać słoiczka ;)
To jak bardzo polubiłam ten produkt widać po tym, jak szybko mi go ubywa. W kolejce za nim stoją jeszcze dwa inne, istnieje jednak przypuszczenie, że do kolejki wryją się inne warianty maseł Farmony :)
Z racji, że przeżywamy teraz okres Wielkanocy, chciałabym Wam wszystkim życzyć zdrowych, spokojnych, fantastycznych Świąt, smacznej święconki oraz megamokrego Dyngusa!
Wygląda smakowicie;)
OdpowiedzUsuńJuż czuję ten zapach :D Miałam z tej serii masło czekoladowe i też byłam zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie miałam ani nie wąchałam, ale mnie kusisz :). Bardzo podoba mi się konsystencja.
OdpowiedzUsuńRównież życzę wesołych i zdrowych Świąt ;*.
ale gęsty produkt, wydaje się być fajny :D
OdpowiedzUsuńMialam, pachnie przebosko. Teraz uzywam czekolady z pistacjami, nie jest źle, ale jabluszko to klasa. :)
OdpowiedzUsuńWidziałam jeszcze wanilię (?) z pistacjami z Farmony (albo to Bielenda była?) i zamierzałam kupić :)
Usuńmam zestaw z tej serii, czeka w zapasach :)
OdpowiedzUsuńooo ;) za każdym razem jak jestem w rossmannie to czaję się na to masełko. Muszę je kupić! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://blog-amandy.blogspot.com/
Koniecznie wypróbuj, myślę, że je polubisz :)
Usuń