Pogoda w kratkę i nastrój w kratkę, dlatego zapach w domu też miał być w kratkę. Coś chłodnego z czymś ciepłym, słone i słodkie razem. Padło na Oceanside z Yankee Candle.
Niech nie zmyli Was nazwa, zapach nie jest typowym morskim świeżakiem. To odrobina pudru wygrzana w słońcu, wymieszana z ciepłym piaskiem, przedmuchana oceaniczną bryzą. Zapach zaliczyłabym do piżmowych, czuję w nim też jakieś drewno. Trochę w nim Sun&Sand, trochę Coastal Waters, jednak brakuje mu mocy obydwu. Bo jakby nie określić Oceanside, na pewno ciężko go nazwać intensywnym. Czułam go właściwie tylko przez pierwszą godzinę, aby go recenzować musiałam stać z nosem nad kominkiem. Zapach jest całkiem ładny, ale niczego nie urywa, a przez słabą "nośność" nie kupię go ponownie.
mówisz że bez szału?
OdpowiedzUsuńmusze odwiedzić stacjonarny sklep z YC,bo zapomniałam chwilowo o woskach :)
Ja również muszę to zrobić, bo odwyk spowodował, że nawet nowa kolekcja Q2 omija mnie szerokim łukiem. Czas nadrobić zaległości :)
UsuńOceanside nie kupisz stacjonarnie w Polsce, ale nie ma czego żałować :)
Szkoda ze nie urywa:D eh!
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie miałam. Żyję nadzieją, że będą dostępne stacjonarnie :).
OdpowiedzUsuńInne, znacznie lepsze YC są dostępne w wielu miastach :)
Usuńjestem ciekawa zapachu...obserwuję :)
OdpowiedzUsuńNie miałam go, ale ciekawi mnie zapach...szkoda tylko, że taki z niego słabeuszek...
OdpowiedzUsuńJak słabo pachnie, to nie dla mnie, lubię intensywne zapachy:)
OdpowiedzUsuńUu jeśli nie pachnie mocno to raczej i nie dla mnie ;(
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie ciekawa tego wosku! Uwielbiam nadmorskie, plażowe nuty, więc to chyba coś dla mnie. Jestem zaskoczona, że nie jest to typowy, kolejny świeżak. Tym lepiej! :)
OdpowiedzUsuń