sobota, 4 stycznia 2014

Denko grudzień 2013

   Witam Was w nowym roku! Mam nadzieję, że wszystkie smutki zostawiliście w starym, a w nowy wchodzicie z nowymi nadziejami i planami :) Dziś pora podsumować grudniową akcję wykończeniową.


1 - Szampon Gliss Kur (Schwarzkopf) Marrakesh Oil & Coconut  - szampon przeznaczony do włosów normalnych i zmęczonych. Do zakupu zachęcił mnie przede wszystkim cudowny, orientalny zapach. Dawno temu Timotei albo Garnier miał serię z macadamią, która pachniała podobnie, uwielbiałam tamten zapach, więc kiedy powąchałam tego Gliss Kura, od razu capnęłam szampon i odżywkę. Aromat jednak nie jest najważniejszy, a jak się okazuje jest największym atutem tego produktu. Szampon nieco obciąża włosy i na drugi dzień po myciu wydają się lekko nieświeże. W dotyku są miękkie i ładnie błyszczą.
4/5

2 - Odżywka Gliss Kur (Schwartzkopf) Marrakesh Oil & Coconut - bardzo dobry produkt, pachnie obłędnie (o czym już pisałam w pkt 1), włosy po jej użyciu są miękkie, wygładzone, sypkie i lśniące. Nie obciąża. Zauważyłam, że moje suche końcówki lepiej się prezentują.
4/5
3 - Migdałowe mleczko do mycia ciała Lirene - jak dla mnie nic specjalnego. Producent pisze o aromacie migdała i kokosa, a ja ani kokosa, ani tym bardziej migdała nie czuję. Zapach jest słodko-mydlany, bliżej mu do wanilii, nie jest zły, jednak odrobinę mulący. Żel jest kremowy, biały, dość gęsty, bardzo dobrze się pieni, nie wysusza skóry. Występuje wyłącznie w butelce o pojemności 400 ml.
3,5/5

4 - Peeling do ciała Tutti Frutti Jeżyna & Malina Farmona - lubię te małe peelingi Farmony za podróżny format, rewelacyjne zapachy oraz duże, dobrze ścierające drobinki. Poprzednio używałam wersji wiśniowo - porzeczkowej, jednak zapach owoców leśnych podbił moje serce, jest intensywny i unosi się w łazience jeszcze jakiś czas po zakończeniu kąpieli. Scrub ściera dość mocno, ale nie podrażnia skóry. Polecam gorąco :)
5/5

5 - Balsam do ciała Morela & Masło shea z serii Naturals Avon - zarzekałam się, że już nie kupię balsamu z tej serii, dawniej były super, jednak ostatnio strasznie się skiepściły, tyle, że miałam fazę na morelowe zapachy i postanowiłam go nabyć. Balsam ma przyjemną konsystencję, trochę jak mleczko, łatwo i przyjemnie się rozprowadza. Słabo sobie radzi z nawilżaniem, zdarzało mi się po wchłonięciu pierwszej warstwy dokładać miejscowo drugą w nadziei, że poczuje większy komfort lecz bezskutecznie. Skóra nie była ani bardziej miękka, ani bardziej gładka. Zapach to już totalna porażka, w opakowaniu nie powala, a po nałożeniu na ciało czuć sama chemię.
2/5

6 - Odżywka Nail Tek II przeznaczona do miękkich i rozdwajających się paznokci - od jakiegoś czasu miałam problem z rozdwajającymi się paznokciami i ta odżywka bardzo mi pomogła. Codziennie nakłada się jedną warstwę, nie zmywając poprzedniej, tak przez 7 dni. Potem zmywamy całość (choć wcześniej część tej skorupy sama odchodzi) i zaczynamy zabawę od nowa. Odżywka bardzo szybko schnie, denerwowało mnie jedynie to nieestetyczne odchodzenie jej kawałków, kiedy warstwa na paznokciu robiła się coraz grubsza (koło 4-5 dnia). Warto jednak się poświęcić dla efektu. Po 3 tygodniach moje paznokcie bardzo się wzmocniły, ich powierzchnia zrobiła się gładka, mniej się rozdwajały, choć problem całkowicie nie zniknął.
4/5

7 - Zmywacz do paznocki Nail Art Essence - niezły, ale do ulubionej Isany mu daleko. Zmywacz nie zawiera acetonu i jest polecany do zmywania zdobień i brokatów. Z tymi ostatnimi miałam problem, ponieważ preparat nie jest bardzo mocny, trzeba się trochę natrzeć, mocnonapigmentowane lakiery rozciera po palcach. Warto go jednak wypróbować, bo nie wysusza paznokci jak niektóre zmywacze i za to go polubiłam.
4/5

8 - Woda toaletowa Pomme Delice Yves Rocher - zimowa limitowanka z 2012 r. Zapach karmelizowanego jabłka, nie za słodki, trochę kwaskowy, na jesień i zimę po prostu śliczny. Wody z tej serii YR mają jednak to do siebie, że są nietrwałe i bliżej im do mgiełek (choć Morela długo się trzyma), szkoda bardzo bo zapach polubiłam i szkoda mi było ostatnich kropli.
3,5/5

9 - Tusz Lash Architect 4D L'Oreal - początkowo go nie lubiłam, był za rzadki, sklejał rzęsy. To była miłość od drugiego wejrzenia użycia :) Słyszałam już, że tusze L'Oreala muszą trochę podeschnąć by pokazać wszystkie swoje zalety, w przypadku Architecta było to trafione określenie. Kiedy wróciłam do niego po ok. 2 miesiącach od pierwszego otwarcia, oszalałam na jego punkcie. Tusz pięknie pogrubia rzęsy bez sklejania, a na tym zależy mi w tuszach najbardziej, nie osypuje się, super wydłuża. Ideał :) Ja jednak nie jestem wierna maskarom i już kupiłam innego L'Oreala. Na razie "podsycha" ;)
4,5/5

Miałyście któryś z tych produktów? Może polecacie jakieś lepsze w tych kategoriach? A może kochacie te, które mi nie przypadły do gustu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz