Ten dzień zaczął się mgliście, początkowo myślałam o odpaleniu Carrot Cake, jednak gdy pojawiło się słońce, a jego promienie rozgoniły dymną zasłonę, nabrałam ochoty na coś kwiatowego. Taki tego efekt:
Pink Hibiscus budzi we mnie kilka skojarzeń: potpourri w kolorze malwy, które dostałam koło 12 lat temu od koleżanki na urodziny, pachniało ono dokładnie tak samo - to pamiętam do dziś, jakaś stara szminka cioci, czy aromatyczna hibiskusowa herbata przywożona dawno temu z Egiptu przez kuzynkę. O dziwo po jakimś czasie zapach wydaje mi się coraz bardziej przechodzić w różę, podobną do tej z True Rose. Początkowo byłam nim zachwycona, taka mieszanka egzotyki z powiewem retro. Na dłuższą metę nieco męczący, być może ogromna intensywność woni działa na jego niekorzyść.
Może się na niego skuszę, choć nie wiem czy sę polubimy jeśli wyczuwalny jest zapach róży - nie bardzo za nim przepadam...
OdpowiedzUsuńTo może Champaca Blossom, czyli zapach magnolii bardziej by Ci przypadł do gustu :) Jest całkiem fajny
Usuńja jeszcze żadnego nie miałam
OdpowiedzUsuńja też nie miałam..pewnie ta ładnie pachnie :)
OdpowiedzUsuńAniu, Agatko: polecam gorąco Yankee Candle, wybór zapachów jest ogromny :)
OdpowiedzUsuńTe woski są wspaniałe! uwielbiam je :)
OdpowiedzUsuńMasz ulubiony? :)
Usuńcudnie go opisałaś:)
OdpowiedzUsuńYankee są super, szkoda, że nie należą do najtańszych :)
OdpowiedzUsuńmam go, bardzo lubię :) moja mama kupiła dużą świecę i oddała mi, bo coś jej nie pasuje po rozpaleniu... :)
OdpowiedzUsuń