sobota, 31 maja 2014

Zakupowe podsumowanie maja

   Maj był miesiącem dziwnym i pełnym nieoczekiwanych wydarzeń. Uczynił mnie najszczęśliwszą kobietą na świecie, aby po dwóch dniach zadać cios i podciąć skrzydła. Dość prywaty, lecimy z haulem ;)

Rossmann w czasie promocji -49%:


Rosyjskie kosmetyki ze strony Eco Drogeria:

Na koniec oczywiście kosmetyki katalogowe:


























Znacie te kosmetyki? :)

wtorek, 27 maja 2014

Avon Gel Finish - Orange Crush

   Zaroiło się na blogach od nowych lakierów Avonu. Paleta kolorów w katalogu wydawała się bardzo atrakcyjna, dlatego nie mogąc się zdecydować na jeden lakier, wzięłam od razu trzy, a teraz myślę, że to i tak mało :) Zapraszam do obejrzenia Orange Crush.






Gel Finish z założenia ma byc podobny do żelowych lakierów salonowych oraz spełniać 3 funkcje:
- bazy - gładkość i ochrona
- koloru - intensywny efekt w jednej warstwie
- utwardzacza - trwałość i supermocny połysk

Do wyboru mamy 24 kolory w tym kremy, perły i brokaty w buteleczkach o pojemności 12 ml. Pędzelek jest szeroki i wygodny w użyciu.

Orange Crush to kremowy pomarańcz, w butelce wydaje się być nieco bardziej pastelowy i podchodzący pod brzoskwinię, jednak na paznokciach jest typowym pomarańczowym lakierem.
Już po nałożeniu jednej warstwy uzyskujemy niezłe krycie, choć u mnie zrobiły się smugi, więc i tak nałożyłam drugą warstwę. Za co ogromny plus już na wstępie? Za świetny połysk, który dodatkowo długo się utrzymuje. Paznokcie błyszczą jak wypolerowane pięknie odbijając światło. Z wysychaniem nie było żadnego problemu, lakier schnie całkiem szybko, ale lepiej nie kłaść się po jego nałożeniu od razu spać ponieważ może nam pozostać na paznokciach faktura pościeli ;) Trwałość nie jest jakaś specjalna, wbrew temu co obiecuje producent, jednak zadowalająca. Wygląd paznokci po 3 dniach zobaczycie na ostatnim zdjęciu - pojawiają się odpryski po bokach i zanika połysk. Lakier zmywa się ekspresowo, jednak ten odcień odbarwił mi płytkę na żółto.

Czy warto? Zdecydowanie tak! Szczególnie w trwającej od dwóch katalogów promocji 2 lakiery za 19,98 zł. Kolory są na prawdę super i myślę, że każda znajdzie jakiś dla siebie.






Tutaj trzeci dzień noszenia:






Wkrótce pokaże Wam odcień Wine & Dine Me. Macie już swój ulubiony Gel Finish?

wtorek, 20 maja 2014

Kremowy żel pod prysznic Luksja Lush Red Opuntia

   Pamiętam swój zachwyt gdy dowiedziałam się o mających wchodzić na rynek żelach Luksji, wchodzących w skład linii Lush i Revive, wspominałam o nich w TYM poście. Niedługo potem w Rossmannie była na nie promocja i Asia od razu capnęła trzy z nich (ten z granatem jakoś mnie nie przekonał). Mam lekkie zboczenie na punkcie żeli pod prysznic, lubię mieć ich sporo i zawsze jestem ciekawa nowości. Niedawno pod prysznicem wylądował kaktusowy cudak :)





  
   Produkt zamknięto w półlitrowej butli z wygodną i wytrzymałą klapką, cieszy mnie jego duża pojemność, bo podobnie jak jego braciszek Dragon Fruit, Red Opuntia nie potrafi mnie sobą znudzić. Kosmetyk jest raczej kremem o białej barwie z różowym perłowym połyskiem. Doskonale się pieni i jest bardzo wydajny. Co prawda skóra po wyjściu spod prysznica szybko robi się ściągnięta i domaga się balsamu, ale miewałam bardziej wysuszające żele, ten jest jak większość, czyli nie daje oszałamiającego nawilżenia, lecz krzywdy też nie czyni.

   Najmocniejszym punktem tej pozycji jest soczysty, owocowy zapach opuncji figowej lekko złamany kremową łagodnością. Mi on przypomina cierpkawy i nieco kwaśny, ale bardzo orzeźwiający zapach soku Tymbark Kaktus z serii Owoce Świata z kilkoma kroplami mleka :) Kilka lat temu namiętnie pijałam zieloną herbatę z opuncją figową i wąchając żel przypominam sobie tamte czasy. To świetna propozycja na nadciągające upały i jeden z najfajniejszych produktów kąpielowych z jakimi miałam przyjemność obcować w tym roku.

Gorąco polecam jeśli lubicie takie owocowe klimaty!

Na koniec skład:

sobota, 17 maja 2014

Mleczna maska do włosów Kallos - Latte

   Zupełnie przypadkiem, w czasie jednej z wizyt w Hebe, natknęłam się na tę bardzo tanią maskę. Zachęcona przede wszystkim ceną, ale również znaną ze słyszenia marką powędrowałam z nią do kasy.






   Maseczkę zamknięto w plastikowym słoiczku mieszczącym 275 ml produktu. Konsystencja przypomina śmietankę. Proteiny mleczne pojawiają się w składzie rzeczywiście, mniej więcej w środku listy składników, więc za to spory plus.  Stosuje się ją jak każdy inny produkt tego typu, nakładamy na wilgotne włosy i po 10 minutach spłukujemy.





   Zapach był tą cechą, która spodobała mi się jako pierwsza i choć nie jest to najważniejsza rzecz w kosmetykach jakoś dla mnie często decydująca czy produkt polubię, czy nie. Początkowy zachwyt waniliowo-mleczną, budyniową wonią ustąpił po 2-3 użyciach, kiedy dostrzegłam, że zapach, szczególnie na włosach, jest chemiczny i sztuczny, czuję jakbym wąchała jakieś lekarstwo.

   Włosy po użyciu maski mają stać się błyszczące, jedwabiste i łatwe do rozczesania - tak opisuje jej działanie Kallos. Jak się to ma do rzeczywistości? Faktycznie włosy rozczesują się bez żadnych problemów nawet kiedy nałożymy niewielką ilość preparatu, nie są obciążone i dobrze się układają. Czego na pewno mi brakuje po jej zastosowaniu to sypkość włosów, czuję jakby były trochę zbite i matowe, ale miękkie. Ogólnie ta maska to taki średniak jakich wiele, jednak za tak niską cenę, czyli ok. 4,95 zł z pewnością warto ją wypróbować, wiem, że ma wiele zwolenniczek. Dodatkowym jej atutem jest wydajność.

Dostępność: Hebe, internet.

Przy okazji chciałabym poinformować Was o rozdaniu na blogu Paulli:

wtorek, 13 maja 2014

Party Lite - Tropikalne Wody

   Jakiś czas temu pokazywałam Wam zawartość paczki, którą dostałam w ramach współpracy z firmą Party Lite, produkującą świece zapachowe i akcesoria do nich. Recenzję jednego z wosków znajdziecie tu: KLIK. Ostatnio, gdy mieliśmy okazję cieszyć się słońcem i niemal letnią pogodą otwarłam Tropical Waters.

  
   Party Lite nazywa swoje woski wkładami ScentPlus, mają one formę koła podzielonego na 9 kawałków, a masa takiego wosku to 90,7 g. Wosk bardzo łatwo się łamie, nie kruszy się przy tym, więc nie mamy bałaganu wokół kominka.






"Pozwól aby prąd fal oceanu obmył Twoje ciało. Odrobina kokosa i wanilii kojarzy się z tropikami."

   Rzeczywiście Tropikalne wody to zapach mocno kokosowy i egzotyczny, w stylu letnich limitowanek Escady, długo kojarzył mi się z czymś znajomym, jednak moje myśli błądziły w niewłaściwych kierunkach, aż w końcu trafiły w co trzeba. Eureka! To zapach ciasteczek kokosanek pokapanych sokiem z cytryny! 

   Pod takim jednym kawałkiem, czyli 1/9 wosku wypaliłam 3 tealighty i dopiero po tym czasie zapach stał się niewyczuwalny. Podobnie jak w przypadku Hebanowego Oud'u, aromat nie jest bardzo intensywny (choć Tropikalne Wody są mocniejsze), ale długotrwały. Ładnie się niesie i wypełnia pomieszczenia samemu pozostając tłem, dzięki temu, że nie jest nachalny.

Cena: 39 zł, dostępny w sprzedaży bezpośredniej u konsultantek i czasem na allegro.


niedziela, 11 maja 2014

Polowanie w Rossmannie cz. II - usta i paznokcie

   Właśnie kończy się ostatni tydzień promocji -49% w Rossmannie. Zakupy z pierwszego, "twarzowego", tygodnia pokazywałam Wam TUTAJ. Drugi tydzień związany z makijażem oczu odpuściłam sobie widząc, że trzeciego tygodnia trochę wydam. Ostatecznie bardzo się ograniczyłam, chcąc uniknąć przypadkowych zakupów zrobiłam sobie w domu listę i jej się trzymałam. Jedynie lakiery wylądowały w koszyku "przy okazji".






Do ust:
- L'Oreal Shine Caresse w odcieniu 300 Juliet, zobaczyłam go na jakimś blogu i wiedziałam, że muszę go mieć. Okazał się najbardziej trafionym zakupem, po prostu REWELACJA!
- Rimmel Moisture Renew w kolorze 310 As You Want Victoria, pomadka również podpatrzona na blogu, urocza malina, na moich ustach rozmazuje się jednak i ciężko mi utrzymać ją w konturze. Pięknie pachnie.
- Maybelline Color Whisper, kolor 210 Oh La Lilac. Fajny, chłodny pastel.

Lakiery:
- Manhattan Lotus Effect, 45P. Strzał w 10! Lakier kryje po pierwszej warstwie, szybko schnie i jest bardzo trwały.
- Miss Sporty Oh my Gem!, 3333. Sama nie wiem dlaczego go kupiłam, bo średnio mi się podoba. Jutro użyje po raz pierwszy, może na paznokciach wyda mi się ładniejszy niż w buteleczce.





Udały się Wam zakupy ostatniego tygodnia promocji?

piątek, 9 maja 2014

Yankee Candle - Ocean Star

   Coraz większą mam ochotę na typowo letnie zapachy, trzymane zimą w kartonie i z utęsknieniem oczekujące na ciepłe, słoneczne dni. światło dzienne oraz blask tealighta ujrzał dziś Ocean Star.





   Kolor wosku może już sugerować podobieństwo do innych "niebieskich" zapachów Yankee Candle i w rzeczywistości to się sprawdza. Ocean Star jest świeży, rześki i typowo morski. Nieco podobny do Turquoise Sky, lecz na szczęście pozbawiony jego metalicznej, drażniącej nuty, łagodniejszy i mniej "mokry" od November Rain i zdecydowanie łudząco przypominający Relax z wycofanej serii Aromatherapy Spa, który pachniał solą morską i kwiatem lotosu. Jakby spojrzeć na deklarowane przez producenta składowe aromatu Ocean Star, również dostrzeżemy w nich kwiat lotosu, dlatego jeśli brakuje Wam coraz rzadziej spotykanego starego Relax, polecam Gwiazdę Oceanu.

   Ten wariant posiadam jedynie w formie samplera, a samplery kroję i palę w kominku jak woski. 1/6 świeczuchy pachnie bardzo intensywnie i bardzo długo, roznosząc oceaniczną świeżość po całym domu.

   Ocean Star jest zapachem wypuszczonym na rynek amerykański, ale jak dobrze poszukacie, to znajdziecie go na aukcjach internetowych.

www.yankeecandle.com

poniedziałek, 5 maja 2014

Revlon - Colorburst Lip Butter 015 i 050

   Jak już zapewne wiecie w Rossmannie rozpoczął się tydzień przecen na szminki i błyszczyki do ust oraz lakiery do paznokci, dlatego dziś pokażę Wam masełka do ust Revlona w dwóch kolorach: 015 Tutti Frutti oraz 050 Berry Smoothie. Jeśli zastanawiacie się nad ich zakupem to może ten wpis pomoże Wam w podjęciu decyzji.






   Podobają mi się te ich opakowania, choć plastik, z którego wykonana jest zatyczka jest dosyć cienki i z czasem może pęknąć. Kolory zatyczek dopasowane są do odcieni danych pomadek.


Pomadki faktycznie mają konsystencję zbliżoną do masła, są mięciutkie i gładko suną po ustach, aczkolwiek mam wrażenie, że Tutti Frutti jest nieco twardsza.


015 Tutti Frutti to kremowy oranż, bez drobinek. W opakowaniu wydaje się być intensywny, lecz na ustach daje transparentny i delikatny efekt. Jest mniej "twarzowy" od Berry Smoothie i musiało minąć trochę czasu zanim go polubiłam i oswoiłam się z nim.

050 Berry Smoothie lekko opalizuje, ale na ustach drobinki nie są widoczne. To ciemny róż w typie "mauve", odcień dość uniwersalny i pasujący prawie każdemu tym bardziej, że nie zostawia na ustach mocnego koloru i przypomina błyszczyk.












Obydwa warianty są słabo napigmentowane, ale nie o kolor tutaj chodzi przede wszystkim. Masełka mają za zadanie nawilżać i pielęgnować usta jak pomadka ochronna i spełniają swoją funkcję w tym zakresie, zostawiając mgiełkę koloru "przy okazji" ;) Z racji swojej konsystencji nie trzymają się raczej konturu ust, więc nie polecam malować się nimi bez lusterka, bo łatwo można wyjechać za linię. Poza tym masełko trochę się lepi, jednak nie na tyle by do siebie zrazić ;)

Co do trwałości... tutaj pojawia się problem, u mnie wypada ona słabo, masełko szybko się zjada i ściera, po niedługim czasie trzeba nakładać je ponownie.

Cena: ok. 36 zł. Warto kupić w promocji, wtedy na pewno Colorburst jest wart swojej ceny.


piątek, 2 maja 2014

Denko kwiecień 2014

   Najwyższy czas podsumować zużycia minionego miesiąca :) Lecimy z denkiem.





Ciało:



1 - Luksja - żel pod prysznic Lush Shower Coctail Dragon Fruit. Świetny kremowy żel w 500 mililitrowej butli, bardzo wydajny, świetnie się pieni i nie wysusza skóry. Zapach ma cudowny, soczyście owocowy, lekko kwaskowy, złagodzony kremową nutką. Produkt zawiera w składzie mleczko ryżowe.
5/5

2 - Avon - żel pod prysznic Senses My Moment. Żele Senses to wg mnie mocne punkty w ofercie Avonu. Niedrogie, gęste i zazwyczaj przyjemnie pachnące. My Moment kupiłam po raz pierwszy i już wiem, że nie ostatni. Zapach ma być relaksujący, a składają się na niego fiołek, wanilia i piżmo. Wbrew temu, co mówi producent, ja czuję w nim migdałowe ciastko z wanilią :) Bardzo przyjemny w użyciu.
5/5

3 - Avon - ujędrniający peeling do ciała z ekstraktem kawy. Bubel miesiąca! Zużyłam go na siłę, bo żal było wyrzucać. Nie zdziera, nie ujędrnia, nie pachnie kawą, na szczęście nie szkodzi. Recenzja -> KLIK
1/5

4 - Avon (znowu) - krem do rąk i stóp Egyptian Secrets. Kremu tego używałam wyłącznie do stóp. Ma piękny zapach lilii wodnej, choć trochę niewygodne opakowanie w postaci słoiczka (do stóp wolę tubki). Dobrze nawilża i odżywia, ale lepi się po aplikacji i trzeba długo czekać aż się wchłonie. 
3/5

5 - Dove - antyperspirant w sztyfcie Natural Touch. Sztyfcik z minerałami Morza Martwego, odkąd Garnier się skiepścił to mój nowy numer 1. Skuteczny, o nienachalnym zapachu, trochę brudzi ubrania.
4,5/5

Włosy:


6 - L'Oreal Elseve - Szampon Fibralogy Ekspansja Gęstości. Bardzo fajny szampon, pisałam już o nim w jednym denku, a obszerniej TUTAJ.
4,5/5
 
7 - L'Oreal Elseve - Odżywka Fibralogy Ekspansja Gęstości. W przeciwieństwie do szamponu, odżywka jest całkiem przeciętna, aczkolwiek niezła. Bardziej rozbudowany opis pod tym samym linkiem co szampon.
4/5

Twarz:




8 - Green Pharmacy - delikatny żel do mycia twarzy. Początkowo byłam z niego bardzo zadowolona, jednak zaczął mi działać na nerwy tym, że strasznie szczypał w oczy. Recenzja TU.
3/5

9 - Avon - maseczka z glinką z Tureckiej Łaźni Termalnej. Lubie linię Planet Spa, choć ostatnio jakość produktów wchodzących w jej skład, przede wszystkim nowości, uległa pogorszeniu. Maseczka z czerwoną glinką miała za zadanie oczyszczać pory i dobrze się w tym sprawdzała. Plus za orientalny zapach.
4/5

10 - Yves Rocher - krem nawilżająco-kojący do wrażliwej skóry. Krem przeznaczony jest na dzień do cery naczynkowej, natomiast ja używałam go wyłącznie na noc ze względu na brak filtra oraz fakt, że pozostawia na skórze lepki film i chyba nie sprawdziłby się pod makijaż. Niestety nie załagodził zaczerwienień na twarzy i nie obkurczył naczynek, nawilżał w miarę ok, choć bez rewelacji. Drażniło mnie też jego opakowanie ponieważ ciężko wydobyć resztki kremu ze słoiczka. Zapach przyjemny i delikatny.
3/5

Makijaż i zapachy:






11 - Narciso Rodriguez - Narciso Rodriguez edt. Miałam kiedyś całą flaszkę edp, którą bardzo kochałam ale coś mi się odmieniło zapachowo i postanowiłam ją sprzedać. Tęskniłam jednak za lżejszą wersją NR i postanowiłam kupić odlewkę edt. Zapach jest mocno piżmowy, zwierzęcy i seksowny. Bezczelnie kobiecy i obłędnie trwały.
4/5

12 - Yves Rocher - woda toaletowa Abricot/Apricot/Morela. Wody z serii Les Plaisirs Nature traktuję jako owocowe mgiełki na lato, ponieważ nie grzeszą one trwałością. Morela wyróżnia się pod tym względem na tle reszty, trzyma się naprawdę dobrze i długo, roztaczając woń dojrzałej moreli. Mój ulubiony wariant zapachowy obok kiwi :)
4/5

13 - Christian Dior - podkład w kompakcie Diorskin Eclat Doux. Podkład posiada filtr SPF 20, a w opakowaniu lusterko i gąbeczkę, możliwa jest wymiana wkładów. Miałam najjaśniejszy odcień 100, który był idealny na zimę. Czy kupiłabym go ponownie? Na pewno nie. Ciężko go było rozprowadzić bez powstania smug, mocno podkreślał suche skórki i zmarszczki oraz wysuszał skórę. Jakość nieadekwatna do ceny.
2/5

14 - Sally Hansen - lakier do paznokci Hard as Nails, kolor Reaction Frost. Kolor z tych "bezpiecznych", nierzucający się w oczy delikatny róż z wykończeniem typy frost. Nie za bardzo lubię takie lakiery i zużyłam go nieco na siłę, nie mogę mu za to odmówić trwałości - 3 dni bez szwanku, potem powolne ścieranie.
4/5

15 - Avon - konturówka Glimmerstick, kolor Blackest Black. Świetna wykręcana kredka w odcieniu czerni bez żadnych drobinek, trwała i wygodna w użyciu. Więcej o tych kredkach możecie przeczytać TU.
5/5

16 - Manhattan - błyszczyk Water Flash, kolor 591. Mocno nawilżający błyszczyk z gąbeczką, usta wyglądają po jego użyciu jak tafla wody, nie klei się, ale nie jest zbytnio trwały. Kolor 591 to naturalnie wyglądająca na ustach herbaciana róża z ceglastą smugą. Błyszczyk ma ładny, świeży zapach.
4,5/5


Jakie jest Wasze zdanie na temat tych kosmetyków? Zużyłyście w kwietniu kosmetyk godny polecenia, czy może odkryłyście jakiś bubel?

czwartek, 1 maja 2014

Paka od Party Lite!

   Z pewnością każda z Was zauważyła, że kocham zapachowe świece i woski, a od czasu do czasu pojawiają się u mnie posty z recenzjami produktów wypełniających zapachem domowe pomieszczenia. Dlatego właśnie ogromnie ucieszyła mnie wczorajsza wizyta kuriera, który przywiózł mi paczkę - niespodziankę. Jej zawartość to efekt współpracy z amerykańską firmą Party Lite, która coraz bardziej rozkręca się na polskim rynku. Wcześniej miałam przyjemność poznać trzy zapachy tego producenta, które bardzo przypadły mi do gustu (na razie opisałam HEBANOWY OUD) i wstępnie niuchając zawartość paczki myślę, że firma jest na dobrej drodze :) Z pewnością wkrótce pojawi się kilka recenzji.






W środku:
- świeca Black Orchid
- wkład ScentPlus Bamboo Breeze
- wkład ScentPlus Tropical Waters
- tealighty Lavender Flower
- tealighty Juicy Clementine
- katalog produktów oraz poradnik o pielęgnacji świec





Wczoraj odpaliłam tealighta, palił się bardzo długo, choć zapach był słabo wyczuwalny, ale tealighty tak mają :)

Więcej informacji znajdziecie klikając w link (banerek będzie na stronie głównej, po prawej):