środa, 23 grudnia 2015

ShinyBox grudzień 2015

   No i mamy długo (bo i dostawa się przeciągała) wyczekiwane, ostatnie w tym roku pudełko Shiny. Żeby nie zdradzać już na początku swojej opinii na jego temat, napiszę tylko, że rokowania były bardzo dobre. Jak z rezultatem? Zapraszam do dalszej lektury.























   W moim pudełku znalazło się 7 kosmetyków i kilka próbek od Bioliq. O dziwo, aż 6 z nich to produkty pełnowymiarowe.

    Mamy tu tu wiele nowości i marek, o których wcześniej nawet nie słyszałam, kilka z nich z resztą debiutuje na raynku właśnie w grudniowym Shinybox.


Vianek - Nawilżający krem pod oczy. Krem z ekstraktem z lnu to produkt nowej marki ze stajni Sylveco, która nosi nazwę Vianek i ma nawiązywać do polskiej tradycji i polskich roślin w składzie. Podoba mi się szata graficzna, koncepcja oraz opakowanie z pompką mimo, iż jest to kolejny krem pod oczy w ciągu kilku m-cy.

Oillan - Ochronny krem wzmacniający naczynka. Akurat nosiłam się z zakupem kremu na dzień chroniącego naczynka no i mam. Nie używałam jeszcze nic z tej marki, ale słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat ich kosmetyków.

























Signal - Pasta do zębów Expert Protection. Pasty się nie czepiam, w końcu to gratisiak, a na tyle praktyczny, że zawsze i chętnie się zużyje.

Mokosh - Olejek do ciała Pomarańcza z Cynamonem. Chyba największy hit tego pudełka. Olejek cudownie pachnie i całkiem nieźle się wchłania, jest stworzony do masażu w chłodne, zimowe wieczory. Takich produktów nigdy dość.

Body Boom - Peeling kawowy Cynamon. Kolejna perełka. Naturalny peeling zawierający kawę i świątecznie pachnący cynamonem zapowiada się świetnie. Raz, że kocham peelingi do ciała, dwa, że kocham cynamon, trzy, że marka jest dla mnie zupełnie obca, ale bardzo interesująca.


























Perfect-Skim - Błyszczyk do ust. Właściwie to lip tint w postaci bezbarwnego żelu, który na ustach nabiera różowej barwy. Sam pomysł ciekawy, ale nie podoba mi się opakowanie w postaci tuby z czubkiem jak w żelu punktowym na wypryski, bez żadnego aplikatora. Palcem nakładać nie polecam, bo na długo zostaje różowy. Zaskoczyło mnie też Made in China. Błyszczyk jest prezentem dla Klubu VIP.

Neauty Minerals - Cień mineralny. Czyli kolejny cień w pudełku... Trafił mi się nawet ładny, choć mało wyrazisty, piaskowy kolor. Jest szansa, że w końcu zużyję jakiś cień z Shiny.

Na koniec zestaw pięciu próbek kosmetyków Bioliq jako miły, choć nie powalający gratis.


   Przyznam szczerze, że grudniowe pudełko zaskoczyło mnie bardzo, ale to bardzo pozytywnie i jestem w stanie stwierdzić, że to jedno z najlepszych pudełek tego roku. W zasadzie wszystkie kosmetyki z pewnością zostaną zużyte i to niektóre z frajdą. Podoba mi się olejek Mokosh, krem Oillan, a także obecność nowych marek jak Vianek, czy Body Boom. Mogłabym narzekać na kolejny cień, kolejną pastę, czy kolejny krem pod oczy, ale po co, kiedy są one godne uwagi. Tym razem szacun Shiny!


wtorek, 8 grudnia 2015

Listopadowe zakupy

   Najwyższa pora przedstawić Wam kosmetyczne nowości listopada. Tym razem nie byłam tak skromna i oszczędna jak w zeszłym miesiącu, ale kupiłam same przydane rzeczy, więc nie mam wyrzutów sumienia ;)






















   To zdobycze z Rossmanna. Pomadki Coloris zachęciły mnie smakami mlecznej czekolady, panna cotta oraz gumy do żucia, jednak w rzeczywistości okazały się całkowicie pozbawione smaku, a posiadające jedynie lekko waniliowy aromat, więc wielkie rozczarowanie. Przy okazji dokupiłam zapas zimowego mydła Isany, pachnącego karmelem, antyperspirant Rexona (świetny zapach), sztyft Nivea i odżywkę Dove Oxygen Moisture.

























   Te kosmetyki już widzieliście w poście o akcji -49% na kolorówkę w Rossmannie, jak widać w przewadze Bourjois i L'Oreal.























   Po totalnie nieudanym farbowaniu włosów na brązowo planuję powrót do ciemnego blondu i mam nadzieję, że ze sprawdzoną pianką Perfect Mousse mi się uda, do tej pory się sprawdzała. Na przywołanie letniego klimatu w chłodniejsze dni, kupiłam mocno owocowy peeling cukrowy Tutti Frutti Farmony























   W śmiesznej cenie udało mi się dorwać, przypadkowo, zestaw Dove Purely Pampering z pistacjami składający się z kremu pod prysznic, balsamu do ciała i dezodorantu w sprayu.






















   Nie byłabym sobą gdybym nie weszła w posiadanie czegokolwiek ze świątecznej kolekcji Yves Rocher. Liczyłam, że najładniejszą z trzech serii będzie pomarańcza z migdałem, tymczasem wypadła ona najsłabiej i nic z niej nie wybrałam. Z fantastycznej pomarańczowo - cynamonowej serii wzięłam krem do rąk i żel pod prysznic, z równie fajnej waniliowej (Spiced Vanilla) sam krem do rąk. Owieczka była gratisem.


   Jeszcze tego samego dnia wróciłam do Yves Rocher kupić swojej drugiej połowie żel Guaiac Wood & Juniper (Drewno Gwajakowe i Jałowiec), z zamiarem pomocy w jego zużywaniu.























   O tym zestawie Essie zamierzam wkrótce napisać więcej i pokazać Wam swatche każdego lakieru. Kostka na prawdę świetna, każdy kolor do mnie trafił, choć najbardziej przypadły mi do gustu Virgin Snow oraz Haute Tub.
























   Znów zimowo i świątecznie, bo Ziaja wypuściła kosmetyki o zapachu pomarańczy i czekolady. U mnie zagościł krem do rąk oraz mydło do kąpieli, a dodatkowo balsam pod prysznic z rewelacyjnej nowej serii Cupuacu z karite, makadamią i orzechem brazylijskim.


wtorek, 24 listopada 2015

ShinyBox listopad 2015 - Miss Autumn

   Już kolejny miesiąc, w którym myślałam nad rezygnacją z subskrypcji pudełek Shiny, ale kolejny raz dałam im szansę. Grudniowe też opłacę, bo wiem, że czeka mnie prezent dla członkiń klubu VIP, ale styczeń stoi już pod znakiem zapytania. Co dostaliśmy do testowania w listopadzie? Sami zobaczcie.


























   Pod względem graficznym to dla mnie najbrzydsze pudełko od roku, kompletnie mi się nie podoba i nie widzę opcji, żeby je jakoś wykorzystać. Wiem, wiem, nie ocenia się książki po okładce, dlatego zajrzyjmy do środka ;)

    Tym razem otrzymaliśmy siedem produktów, w tym trzy pełnowymiarowe i cztery miniatury. Zapowiedzi, że będzie to najlepsze pudełko w tym roku były mocno przesadzone, ale na jego korzyść w mojej ocenie przemawia brak kosmetyków do makijażu, w listopadzie Shiny postawiło na pielęgnację.



























   Zacznę od największego rozczarowania - trzech tubek z miniaturami produktów z serii Oil Essence od AA. Decydując się na Shiny mam ochotę testować różnych producentów, trzy produkty tej samej marki, z tej samej linii w jednym boxie to jednak przegięcie. Najbardziej przyda mi się krem do rąk, bo ma torebkowy format, reszta tj. balsam do ciała i żel pod prysznic zbędna, na dodatek szeroko rozpowszechniona w powszechnej dystrybucji.























   W ramach tej samej marki dostajemy także dwa produkty Enklare i w tym przypadku jestem zadowolona, marka nie jest szczególnie znana, a produkty zapowiadają się ciekawie. Regenerujące serum AllForYou jest kosmetykiem pełnowymiarowym (79 zł/30 ml), ma natychmiast odświeżać, regenerować i po9budzać skórę, szczególnie po pracy w zamkniętych pomieszczeniach oraz po imprezach. 
Pełnowymiarowe jest również naturalne mydło Enklare (28 zł), u mnie owocowo-jogurtowe, bardzo ładnie się prezentuje.


   Zachwycałam się nawilżającym kremem Norel, którego miniatura była w jednym z wcześniejszych pudełek, to teraz dostałam miniaturę kremu z kwasem migdałowym od Norel. Świetna sprawa, bo jesienią uwielbiam kwasy, dlatego kremik szybko pójdzie w ruch. Tubka ma 25 ml, natomiast 50 ml kremu kosztuje 80 zł.
   Na koniec krem do stóp Delia Good Foot, praktyczny, ale regulator potliwości z miętą lepszy byłby na lato, na zimę bardziej pasuje rozgrzewający.

   W ogólnej ocenie pudełko nie wypada źle, ale rewelacji nie ma. Niepotrzebnie wsadzono do niego 3 mini produkty AA, za najciekawsze uważam serum Enklare i krem z kwasami Norel.


poniedziałek, 23 listopada 2015

Rossmannowa wyprzedaż kolorówki -49%

   Niedawno w Rossmannie skończyła się mega popularna akcja wyprzedażowa na kosmetyki kolorowe do make-up'u, które w czasie trwania promo są tańsze o 49%. Po raz kolejny akcja odbywała się w trzech etapach, najpierw przecenione były kosmetyki do makijażu ust i paznokci, następnie do oczu i na końcu do twarzy. Przyszedł czas podsumować zakupy.
























   Jak widać na załączonym obrazku, tym razem ograniczyłam się do kilku zaledwie produktów, które wiedziałam, że wykorzystam.
























   Do ust zakupiłam tylko planowany od dawna wariant Rouge Edition Velvet od Bourjois, a mianowicie 05 Ole Flamingo. Piękny, nasycony odcień fuksji "siedzi" na ustach niemal cały dzień. Lubię te matowe pomadki, 05 jest już czwartą w kolekcji.























   Potrzebowałam na gwałt kredki do brwi i z rozpędu wzięłam dwie - Brow Artist L'Oreala z grzebykiem oraz Brow Satin z Maybelline z cieniem wypełniającym. Ta L'Oreala jest nico twardawa. Dobrałam jeszcze dwa fenomenalne cienie L'Oreal Color Riche, z których jestem niesamowicie zadowolona, a konkretnie Smoky 306 Place Vendome oraz Lumiere 502 Quartz Fume.
























   Ostatni etap, czyli kosmetyki do makijażu twarzy, zakończył się zakupem trzech produktów: podkładu Bourjois Air Mat - z ciekawości, korektora L'Oreal Lumi Magique oraz pudru Rimmel Lasting Finish 25h, z którego jestem średnio zadowolona.

Jak wypadły Wasze zakupy w czasie tych wyprzedaży?


sobota, 14 listopada 2015

Denko październik 2015

    Trochę czasu mi zajęło zmobilizowanie się do stworzenia tego denka, z resztą kto jest ze mną dłużej pewnie zauważył, że wyklikuję posty coraz rzadziej - brak czasu, permanentne zmęczenie... Zobaczcie z czym pożegnałam się w ubiegłym miesiącu.

















































1 - Isana - Mydło w płynie z ekstraktem z limonki. Wzięłam, bo było śmiesznie tanie i prezentowało się ładnie od strony graficznej. Zapach nie powalił, ale mydło swoje funkcje spełniło. Ocenę podnoszą biedronki na etykiecie ;)
3,5/5

2 - Palmolive - żel pod prysznic Feel Glamorous. Żel zawiera maleńkie peelingujące drobiny, których tak na prawdę nie czuć w czasie kąpieli. Pachnie cudownie, wg producenta zapach to połączenie jeżyny, wanilii i pitahaji, jest słodki i mocno owocowy.
5/5

3 - Auchan - Arganowy olejek pod prysznic z kwiatem pomarańczy. Fantastyczne połączenie komponentów, uwielbiam olejek arganowy w każdym zestawieniu oraz zapach kwiatu pomarańczy. Olejek dobrze się pienił, pozostawiał skórę lekko natłuszczoną, ale nie za mocno i był wydajny.
5/5

4 - Auchan - Żel pod prysznic Mleko, Malina i Piwonia. Kolejny tanioszek z Auchana pachnie przede wszystkim malinami, super się pieni (nie ma jak SLS ;) ) i jest bardzo wydajny. Jako jedyny z tej linii nieco wysuszył mi skórę.
4/5

5 - Bath & Body Works - PocketBac. Antybakteryjny żel do rąk tym razem o zapachu kwiatu wiśni. Pisałam już w którymś denku, że uwielbiam te żele i zawsze mam jakiś ze sobą. Ten akurat był do torebki, kochałam jego zapach, nie jedna osoba pociągała nosem gdy użyłam go np. w autobusie, bardzo wiosenny.
5/5

6 - Bath & Body Works - Balsam do ciała Endless Weekend. Nie doceniłam tego balsamu, póki nie rozsmarowałam go na skórze, dopiero wówczas rozwijają się nuty zapachowe tego kosmetyku. Na mój nos Endless Weekend pachnie ananasem, mango i nutą świeżego prania, leniwym letnim dniem, za którym tęsknię o tej porze. Balsam ma aksamitną konsystencję, świetnie się wchłania i pozostawia skórę gładką. Wariant mini doskonale sprawdził się w podróży.
5/5

7 - Organique - Peeling solny Bamboo z masłem shea. Ten tłusty, bo zbudowany na shea i oleju kokosowym peeling posiada bardzo wiele kryształów soli, dzięki czemu rewelacyjnie wygładza naskórek, ale może też podrażniać. Ja preferuję takie mocne zdzieraki, dlatego bardzo go sobie chwalę. Zapach jest bardzo mocny, raczej męski, więc polecam przetestować przed zakupem.
5/5

8 - The Body Shop - masło do ciała Smoky Poppy. Masełka TBS to temat wielokrotnie wałkowany, wiadomo, że są treściwe, czasem nieco ciężkie, ale regenerują i odżywiają skórę po mjistrzowsku. Po zużyciu Smoky Poppy doszłam do wniosku, że jednak wolę owocowe zapachy tych masełek, ten był zbyt mydlany i męczący.
3,5/5























9 - Norel - krem Hyaluron Plus. Krem z klinki Dr Wilsz to moje wielkie odkrycie, po miniaturze chcę duże opakowanie. Co najważniejsze - krem doskonale nawilża i nie zapycha porów. Jest lekki, działa niemal błyskawicznie, skóra się po nim nie świeci, a na dodatek ma bardzo przyjemny morski zapach.
5/5

10 - Avon - ANew Clinical krem pod oczy i na powieki. Kupiłam ten kosmetyk ze względu na ciekawą, podwójną budowę - opakowanie podzielone jest na dwa połączone pojemniczki, w jednym znajduje się krem pod oczy, w drugim żel na powieki. Obydwa preparaty zużywają się proporcjonalnie, natomiast ciężko mi napisać coś o działaniu, nie zauważyłam, żeby cienie pod oczami zostały rozjaśnione, jadnak skóra była dobrze nawilżona.
3/5

11 - Khadi - ajurwedyjski olejek Viola. Od pewnego czasu stosuje olejki jako warstwę na krem na noc, dlatego ciężko by mi było opisać jego samodzielne działanie. W połączeniu z kremem na pewno pozostawia skórę dobrze naprężoną, rano nie mam problemu z suchymi skórkami na brodzie i wokół ust jak miało to miejsce wcześniej. Irytował mnie zakraplacz w tej butelczynie, czasami nie chciał w ogóle zaskoczyć, dlatego w pewnym momencie się go pozbyłam i wylewałam olejek bezpośrednio z butelki.
4/5


12 - Yves Rocher - Low Shampoo. Czysta ciekawość zaopatrzyła mnie w szampon w kremie z Yves Rocher, gdyż nigdy wcześniej nie miałam styczności z taką formułą szamponu. Pierwsze wrażenie było dość dziwne, niepieniący się  krem wsmarowujemy we włosy i spłukujemy, jednak po wysuszeniu włosy były gładkie jak po kropli jedwabiu, czyste i miękkie, żadnego obciążenia. Polecam przetestować, choć ja wróciłam do tradycyjnej formy szamponu.
4/5

13 - Garnier - Odżywka z olejem arganowym i kamelią. Jeśli ktoś szuka okrutnie wydajnej odżywki, to polecam śmiało kupić tę od Garniera. Poza wydajnością ma też inne zalety - wygładza, nie obciąża, dyscyplinuje siano, ale niestety nie nawilża i końcówki to czują. Lekko orientalny zapach pozostaje długo na włosach.
3,5/5

14 - Wella - lakier do włosów Performance. Tym razem taki zwyklak, trochę skleja, ale dobrze trzyma włosy, nie za ciekawie pachnie.
3/5

15 - L'Oreal - maska Absolut Repair Lipidium. Szczerze powiem, że spodziewałam się po niej lepszego efektu, choć oczywiście nie jest zła. Dla mnie największe rozczarowanie to krótkotrwały efekt wygładzenia, który utrzymuje się tylko do najbliższego mycia, taki efekt dają też zwykłe odżywki. Plus za wydajność.
3,5/5

16 - Schwarzkopf - Gliss Kur Million Gloss. Tą malutką tubkę ekspresowej odżywki dostałam do jakiejś farby. Niestety słaba i wiem, że kolejnej tubki nie kupię.
2/5
































17 - Beckham - Signature. Damska woda perfumowana sygnowana przez Państwa Bechamów urzekła mnie już kilka lat temu, aż w końcu dorobiłam się flaszki. Elegancki zapach na jesień, kwiatowy, nieco ostry i o dziwo bardzo trwały.
4/5

18 - Skin79 - maska w płacie Powerful Moist. Ogarnęła mnie faza na koreańskie maski w płacie, tym razem padło na mocno nawilżającą o zapachu winogron. Tkanina była tak mocno nasączona preparatem, że musiałam sie położyć żeby wszystko nie spłynęło mi z twarzy.
5/5

19 - Revlon - puder w kamieniu Nearly Naked. Kolejne zużyte opakowanie tego pudru będzie na jakiś czas ostatnim, bo postanowiłam, potestować produkty innych marek. Niemniej jednak Nearly Naked spełniał wszystkie moje oczekiwania, na długo matował skórę i wykańczał makijaż nie dając efektu twarzy obsypanej mąką.
5/5

20 - Avon - wykręcana konturówka Boldest Black. Z bólem serca się z nią rozstaję, miękka, o intensywnym kolorze, wygodna w użyciu i trwała - same plusy.
5/5


czwartek, 12 listopada 2015

Essie Fall 2015 collection

   Zimowa kosteczka już w drodze do mnie, tymczasem pora zaprezentować Wam swatche z lakierami, które znalazły się w jesiennej kolekcji.

























   W kolekcji jak zawsze znalazło się 6 odcieni, z czego w kostce tradycyjnie 4 z nich. Graficznie kolekcja ma rockowy charakter, a kolory wchodzące w jej skład to:
- Leggy Legend - sztandarowy odcień kolekcji
- With the band
- In the lobby
- Frock 'n roll

























   Kolory idealnie oddają klimat jesieni, mamy nawiązanie do złotych, czerwonych i burgundowych liści. Przyznam, że kolory nie są szczególnie oryginalne, to wszystko już w zasadzie było, ale są po prostu... ładne.

   Nie będę się zbytnio rozpisywać o właściwościach lakierów, nic nie zmieniło się w tym względzie w porównaniu z wcześniejszymi kolekcjami. Wszystkie 4 lakiery świetnie kryją już po pierwszej warstwie, szybko schną i poza najciemniejszym, który nie odpryskuje, ale się ściera, są bardzo trwałe. Każda mini buteleczka mieści 5 ml lakieru.

























LEGGY LEGEND - odcień dziwny, metaliczny, z początku podobał mi się najmniej, ale ma swój urok. To takie stare złoto z miedzianym odcieniem i masą różowych drobin, które widać pod światło. W dziennym świetle cudownie iskrzy.

















































IN THE LOBBY - Kremowy, bardzo ciemny fiolet łamany przez burgund, ciemne wino z odrobinę żelowym wykończeniem. Perfekcyjny na jesień.













































































WITH THE BAND - Kremowy odcień ceglastej czerwieni, klasyczny i uniwersalny, bardzo kobiecy.




















































FROCK 'N ROLL - Mój ulubieniec. Mocno metaliczna czerń, a raczej szarość, którą określić można jako gunmetal. Ciężko uchwycić jego wyjątkowość na zdjęciach, czasem wydaje się głęboko czarny, czasem stalowy, wygląda jak rozgwieżdżone niebo. Jak widać na foto, niestety szybko ściera się na końcówkach.

















































Macie swojego faworyta wśród przedstawionych? Ja już zacieram łapki na zimową kostkę.

sobota, 7 listopada 2015

Zakupy ostatniego misiąca - haul październik

   Spieszę do Was z ekspresowym wręcz postem, gdyż w zeszłym miesiącu nie zrobiłam żadnych większych zakupów kosmetycznych i nie ma się czym pochwalić ;) Jednak żeby podtrzymać tradycję pokazuję co dołączyło do moich zbiorów.

























  Z racji miejsca zamieszkania, do kosmetyków Bath & Body Works mam utrudniony dostęp, ale od czego mamy internet. Zamówiłam już na zapas trzy pięknie pachnące balsamy: Tokyo Lotus Apple Blossom, London Tulips & Raspberry Tea oraz Plum Moscato & Almond Harvest, wszystkie są obłędne.


   Wybrałam się na naukę makijażu Douglas z marką Rouge Bunny Rouge, na której zachwyciła mnie kredka do ust w kolorze nude, używam jej nie stricte jako konturówki, ale wypełniam nią całą czerwień wargową. Po raz pierwszy nabyłam też pędzel do podkładu, ale ten jest jakiś kiepski.

To tyle, niewiele i na temat, ale w listopadzie zobaczycie więcej :)


czwartek, 22 października 2015

ShinyBox październik 2015

   Mamy już w domach nową edycję pudełka ShinyBox. Październikowa odsłona opatrzona jest hasłem Think Pink, jako że dziesiąty miesiąc roku jest miesiącem walki z rakiem piersi. Czym tym razem zaskoczyło (lub też nie) pudełko? Zapraszam na posta.


























   W szacie graficznej dominuje rzecz jasna róż i różowa wstążeczka, jest kobieco i delikatnie. Wewnątrz pudełka znajdziemy tym razem siedem kosmetyków, w tym trzy pełnowymiarowe. Mamy zarówno pielęgnację jak i kolorówkę, czyli dla każdego coś dobrego.






















Tadam... tak wygląda zawartość mojego boxa, teraz pora na szczegóły. Zacznę od produktów do makijażu.
























Wibo - Tusz do rzęs Queen Size. Wibo zdecydowanie nie jest marką luksusową, to nawet nie jest średnia półka, ale wielka szczota tej maskary poważnie mnie zaintrygowała. Jeszcze nie testowałam, ale uczynię to przy najbliższej okazji. Zdecydowanie najbardziej trafiony kosmetyk z tych do makijażu.
8 zł / 11 g

Diadem - Róż rozświetlający. Dostał mi się kolor 03 tj. kolor ceglasto-brązowy z shimmerem, zupełnie nie moja bajka. Do mojej bardzo jasnej karnacji nijak on pasuje. Jestem na NIE dla tego produktu.
14,50 zł / 6,5 g

Sumita - Kredka do oczu. W tym wypadku można było otrzymać jeden z sześciu kolorów, ja oczywiście trafiłam na taki, którego nie lubię tj. kobalt. Kredka jest miękka, bardzo łatwo robi się nią ładną kreskę, a do tego jest trwała. Tylko ten kolor....
75 zł - ale tutaj mamy miniaturkę


Clarena - Kawiorowy krem do biustu z efektem push-up. Jedyny produkt związany z hasłem Think Pink, szkoda, że mini wersja, ale u mnie akurat wystarczy na więcej niż jedno użycie. Duży plus za niego.
76 zł za 200 ml, miniaturka ma 30 ml.

Delia - Liftingujący roll-on pod oczy. Ostatnio krem pod oczy, teraz krem pod oczy, dobrze, że ten z Delii ma dłuższą datę ważności, bo może zdążę wykorzystać. 
12 zł / 15 ml
























L'Occitane - Szampon do włosów Cytrusowa Werbena. Markę lubię i chętnie testuję każdy jej produkt, kosmetyków do włosów dawno w pudełku nie było, a taki podróżny rozmiar bardzo się przyda.
59 zł / 250 ml - mini wersja to 50 ml

L'Occitane - Odżywka do włosów Cytrusowa Werbena. Podobnie jak w przypadku szamponu - ciekawy, choć malutki produkt. Na takie marki właśnie czekam w ShinyBox.
68 zł / 250 ml - tutaj 50 ml


   Pokręcę nosem, oj pokręcę. Słabe to pudełko, pogrzebała je w moim odczuciu kolorówka. Podoba mi się zestaw do włosów L'Occitane i krem do biustu Clareny, ale to tylko miniatury. Fatalny kolor różu i kiepski kredki sprawiają, że prawdopodobnie nigdy ich nie użyję. Tusz może okazać się niezły, ale to produkt na każdą kieszeń, a ideą Shiny jest testowanie kosmetyków bardziej wyszukanych. Tragedii nie ma, ale mogło być zdecydowanie lepiej.


środa, 7 października 2015

Denko wrzesień 2015

   Mamy pierwsze denko tej jesieni. Nawet nie wiem jak ten wrzesień zleciał, czuję się, jakbym go przespała, a przecież dopiero od wczoraj pogoda jest typowo jesienna, wieje i jest pochmurno, w sam raz na spanie. Zaczyna się najgorsza część roku i tak do kwietnia. Nie zanudzam, chodźcie na denko.

























Ciało - higiena:

1 - Auchan - krem pod prysznic Lait & Rose. Uwielbiam te śmiesznie tanie żele z Auchan, żaden mnie nie uczulił, nie przesuszył skóry, a zapachy mają zachwycające. Mleczno - różany to jeden z lepszych wariantów. Dodatkowo nie zawiera parabenów.
5/5

2 - Dove - żel pod prysznic Gentle Exfoliating. Kremowy żel zawiera niebieskie drobinki mające złuszczać naskórek w czasie kąpieli. Ja tego dodatkowego efektu nie zaobserwowałam, ale kosmetyk sam w sobie jest przyjemny, pachnie delikatnie i nie wysusza.
4/5

3 - Isana - żel pod prysznic Summer Dusche. Mój letni hicior! Kupiony za grosze żel obłędnie pachnie mango - moim ulubionym owocem. Fajnie się pieni, jest w miarę wydajny, szkoda tylko, że to edycja limitowana. Podoba mi się też jego opakowanie, zarówno od strony wizualnej jak i praktycznej - ma wypustki ułatwiające trzymanie go mokrymi dłońmi.
5/5

4 - Le Petit Marseiliais - żel Froamboise & Pivoine. Nie byłam w stanie zużyć go do końca, spora ilość żelu idzie do kosza ponieważ jak jego poprzednicy z LPM wysuszył mi skórę na wiór i nie mogłam przestać się drapać. W życiu już nie kupię nic z tej firmy, choćby nie wiem jak cudny zapach to miało.
1/5

5 - Bath&Body Works -  mydło w płynie Kiwi Pear. Jak chyba każdy kosmetyk BBW tak i ten zapachowo powala na kolana. Mydełko zawiera peelingujące drobinki, dzięki czemu dłonie są superczyste :) Jest dość gęste i kończy się zdecydowanie za szybko ;)
5/5

6 - Isana - mydło w płynie Ahoj Morze! Zapachowo najlepsze mydło Isany jakie znam. Trochę wysusza i jest rzadkie, ale z uwagi na szatę graficzną ładnie prezentuje się w łazience.
4/5

7 - Ziaja - Intima kremowy płyn do higieny intymnej. Ten produkt regularnie gości w moim denku. Łagodny, wydajny i niedrogi.
5/5

8 - Organique - Pianka do mycia ciała Lawenda z cytryną. Kosmetyk z gatunku czasoumilaczy w domowym spa, odpręża i relaksuje, ale ze względu na małą wydajność przy stosunkowo wysokiej cenie nie opłaca się go używać codziennie. Pieni się bardzo dobrze.
4/5

9 - Farmona - peeling do ciała Kiwi & Karambola. Doskonały przykład rewelacyjnego peelingu za niewielką kasę. Bardzo lubię peelingi ze sporymi, ostrymi drobinami, które świetnie ścierają naskórek, a ten do takowych należy. Pachnie cudownie, owocowo i soczyście, można odpłynąć. 
5/5

Ciało - pielęgnacja:

























10 - Oriflame - krem do ciała Divine. Bardzo lekki i małotreściwy balsam, zapachem tez mnie nie powalił, choć miałam miłe wspomnienie wody Divine sprzed kilku lat. Bez szału i na bank do niego nie wrócę, choć inne zapachy wypróbuję z chęcią.
2,5/5

11 - Yves Rocher - mleczko do ciała Zielona Herbata. Produkt o bardzo lekkiej, wodnistej niemal konsystencji, który doceniłam za szybkie wchłanianie i świeży zapach, ale odjęłam punkty za kiepskie nawilżanie.
4/5

12 - The Body Shop - krem do rąk Hemp. Jedno z najlepszych smarowideł do dłonie jakie znam. Bardzo gęsty, bardzo tłusty i strasznie śmierdzący krem, którego używałam tylko na noc i który ratował moje dłonie w kryzysowych sytuacjach. Dodatkowo bardzo wydajny.
4,5/5

13 - Douglas - krem do rąk Harmony of Ayurveda. Tym razem kremidło do dziennego użytku, bo i łatwiej się wchłania i przyjemniej pachnie, nie zostawia tłustego filmu i dość przyzwoicie nawilża, aczkolwiek na krótko.
4/5

14 - The Body Shop - masło do ciała Olej Arganowy. Ten zapach <3 Orientalny aromat podziałał na mnie jak magnes, więc przymknęłam oko na toporną konsystencję. O dziwo mimo swojej struktury nie zapychał i nie zostawiał ciężkiej warstwy na ciele.
5/5

15 - Rexona - antyperspirant w sztyfcie Pure. Słabo działa, za mocno pachnie, brudzi. Jak na Rexonę bardzo słabo.
2/5

Włosy i twarz:

























16 - Head&Shoulders - szampon Total Care. Jakiś czas temu szampon Nivea zrobił mi kuku i wywołał fale łupieżu na mojej głowie.. Na szybkości kupiłam H&S w nadziei na szybki efekt. W początkowej fazie użytkowania faktycznie problem zniknął, ale niestety powrócił pod koniec butli. Wniosek - pomaga lecz na chwilę. Szampon jest delikatny dla włosów, które po myciu są miękkie i sypkie.

17 - Skin79 - maska w płacie Angry Cat. Kupiłam ją w sumie dla beki, zabawnie wygląda się w masce kota. Płat jest bardzo mocno nasączony preparatem z aloesem i sokiem z winogron, maska dobrze trzyma się na twarzy, nie ześlizguje z niej i dogłębnie nawilża.
5/5

18 - Garnier - dwufazowy płyn do demakijażu. O nim już wspominałam, dwufazowy ideał, który porządnie, a przy tym delikatnie dla skóry usuwa makijaż bez tłustych pozostałości na powiekach i skórze wokół oczu.
5/5

Zapachy i kolorówka:
























19 - Diptyque - Eau Duelle. Naczytałam się rewelacyjnych recenzji tego zapachu, napaliłam się na niego i w końcu zdobyłam odlewkę. Rozczarowanie :( Woda pachnie ciastem cytrynowym, słodko i mdło, zupełnie nieniszowo. Lepiej bywa w Avonie.
2/5

20 - Christina Aguilera - Royal Desire. Kupiłam ten zapach, bo pięknie pachniał na mojej koleżance, na mnie czar prysł, ale mimo to zapach wciąż mi się podobał i zużyłam w przyjemnością. To ten z bezpiecznych, delikatnych kobiecych aromatów.
4/5

21 - Celia - Top Coat Diamentowy. Niezły i bardzo wydajny top, dawał piękny i trwały połysk, jednocześnie nie utrudniając zmywania jak mój aktualny top z Sally Hansen. Sechł szybko, jednak odpryskiwał także szybko.
4/5

22 - Clinique - Moisture Sugre CC Cream. Stosowałam go całe lato zamiast podkładu, bo ładnie krył i podkreślał kolor skóry nieproblematycznej. Bez dodatkowej warstwy sypkiego pudru zbyt mocno rozświetlał skórę, chyba, że ktoś lubi mocny glow. Jak na 15 ml był niesamowicie wydajny, czym bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.
4/5

23 - Avon - Nailwear Pro kolor Apricot Mystery. Śliczny wakacyjny kolor, ze względu na trwałość towarzyszył mi na wczasach... 3 lata temu. Zużyłam prawie do końca, resztka była już zbyt gęsta ze starości by ją wykorzystać.
5/5