Zaniedbuję bloga, wiem, ostatnio dużo pracuję, a po pracy padam ze zmęczenia. Denko jak zwykle z małym opóźnieniem, w końcu trzeba wyrzucić stare pustaki, bo już czerwcowe się zbierają. Zapraszam na comiesięczne podsumowanie zużyć i kilka mini-recenzji.
Ciało:
1 - Le Petit Marseillais - żel pod prysznic Lilas. Niewiele dobrego mogę o tym żelu powiedzieć, chyba tylko tyle, że nieźle się pieni. Zapach nie ma nic wspólnego z kwiatami bzu, jest mocno nijaki, a sam kosmetyk drastycznie wysusza skórę, która błaga o szybką aplikacje balsamu.
2/5
2 - C-Thru - żel pod prysznic Lovely Garden. Gdy byłam jeszcze studentką dostałam w prezencie wodę Pearl Garden, potem C-Thru zmieniło opakowania i nazwy, a ten zapach można obecnie dostać pod nazwą Lovely Garden. Gdy zobaczyłam ten żel na marketowej półce, wspomnienia odżyły (potem dokupiłam jeszcze wodę). Sam żel przyjemnie się stosowało, był wydajny, ślicznie pachniał i nie wysuszał jak ten opisywany powyżej. Nie jest drogi, a w promocji można go dostać za niewiele ponad 4 zł, dlatego warto spróbować.
4/5
3 - Fa - żel Nutri Skin Acai Berry. Właściwie to krem pod prysznic, zapachem przypominający jogurt z owoców leśnych. Przypadła mi do gustu jego formuła i choć nie byłam nigdy przekonana do marki Fa, ten produkt nie zawiódł, ponieważ poza walorami higienicznymi i olfaktorycznymi ma tą dodatkową cechę, że lekko nawilża.
5/5
4 - Avon - żel pod prysznic Naturals Marakuja i Piwonia. Linia Naturals to słabe balsamy i całkiem dobre żele. Bardzo lubie ich zapachy, wariant z marakuja i piwonią miałam po raz pierwszy i umocnił on moją dobrą opinię o tych żelach - ma to co powinien tj. ładny, świeży zapach, przyzwoitą wydajność, nia zostawia uczucia ściągniętej skóry i nie jest za rzadki.
4/5
5 - Ziaja - kremowy płyn do higieny intymnej z kwasem laktobionowym. To już kolejne denko z płynem Ziaji, jest to mój faworyt w swojej kategorii, lubię go za działanie łagodzące i olbrzymią wydajność.
5/5
6 - Bath & Body Works - Pocket Bac. Mój pierwszy antybakteryjny żel do mycia rąk z BBW dostałam od pewnej Dobrej Duszyczki. Wylądował w szufladzie w pracy, żebym mogła po niego sięgać bez wychodzenia do łazienki, tak doraźnie. Sprawdził się na tyle, że w czasie wizyty w stolicy dokupiłam jeszcze trzy inne. Brown Sugar & Carrots omotał mnie słodkim zapachem, który roznosił się w promieniu 2 metrów ode mnie.
5/5
7 - Ziaja - Zimowy krem do rąk. Przyznam, że kupiłam dla opakowania z piernikowymi ludkami :) Krem wcale nie pachniał świętami, miał ciepły i przyprawowy zapach, owszem, ale czy to piernik? Chyba nie. Nieważne. Dobrze nawilżał dłonie, ale powoli się wchłaniał i nieraz wycierałam nadmiar w papierowy ręcznik. Taki przeciętniak.
3,5/5
8 - Farmona - cukrowy peeling Let's Celebrate Cosmo. Zaciekawił mnie pomysł stworzenia linii pachnącej popularnymi drinkami. Na pierwszy strzał poszedł peeling o zapachu Cosmopolitana, czyli żurawina plus cytryna. Zapach odebrałam jako przesadnie słodki, ostatecznie jednak do zniesienia. Działanie niestety położyło ocenę produktu, ponieważ peeling był tak śliski, że spływał mi z dłoni i ciała zanim zdążyłam się nim wysmarować. Drobinki miał duże, ale w małej ilości, nie zauważyłam, żeby dobrze wygładzał skórę.
2/5
9 - Garnier - Odżywcze mleczko do ciała Oil Beauty. Przez ten Oil w nazwie trochę bałam się nadmiernego natłuszczenia skóry, jak się okazało niepotrzebnie, bo mimo bogatego składu balsam świetnie się wchłaniał, pozostawiając jedynie delikatny film na skórze. Z początku nie byłam nim zachwycona, bo nie działam jakoś wyjątkowo nawilżająco, trzeba mu było jednak dać szansę, ponieważ z czasem skóra zrobiła się miękka, odżywiona i gładka. Jedna obiekcja: po przeczytaniu na opakowaniu "zawiera olejki arganowy, makadamia, migdałowy, różany" inaczej wyobrażałam sobie jego zapach, może coś jak orient z domieszką kwiatów, w rzeczywistości balsam jest bardzo delikatnie perfumowany, a zapach nie jest charakterystyczny, taki kremowy po prostu.
4/5
Twarz:
10 - Ziaja - tonik witaminowy. Tonik nie podrażniał, dobrze odświeżał i usuwał to, czego żel do mycia twarzy nie zdołał, jednak jego zapach mnie irytował.
3,5/5
11 - Tołpa - Micelarny żel do mycia twarzy i oczu. Bardzo, ale to bardzo dobry produkt. Więcej na jego temat dowiecie się w recenzji
TUTAJ
5/5
12 - Iwostin - Purritin krem przywracający nawilżenie. Stosowałam go na noc, kiedy akurat pojawiał się problem z wypryskami, bo krem ten mimo mocno nawilżających właściwości nie zapycha porów. Nie likwidował niestety istniejących wyprysków, ale nie przyczyniał się także do powstania nowych. Używałam go przez kilka miesięcy, krem jest na prawdę wydajny.
4/5
13 - Ziaja - dwufazowy płyn do demakijażu Liście Zielonej Oliwki. To jedna z moich ulubionych dwufaz, o czym wielokrotnie wspominałam. Zainteresowanych szczegółami odsyłam
TUTAJ.
5/5
Włosy:
14 - Dr. Bio - szampon Intensyfikacja Wzrostu z makadamią. Rosyjski szampon z wymiany, jak na eko produkt pienił się wyśmienicie. Wydajny, o ładnym zapachu, intensyfikacji wzrostu nie zaobserwowałam, niestety pod koniec flaszki wywołał łupież i dlatego odejmę punkty.
3,5/5
15 - Bania Agafii - Balsam do włosów Aktywator Wzrostu. Człowiek tak się stara, żeby włosy urosły, szampon, balsam i nic. Podobał mi się skład tej odżywki - ekstrakt z igieł sosny karłowatej, dziurawiec, pięciornik, łopian, eleuterokok kolczasty (wtf?), rozmaryn, rokitnik. Niestety włosy nie były po jego użyciu gładsze, bardziej miękkie i nie rosły szybciej. Pachnie lasem!
4/5
16 - Schwarzkopf Proffesional - Bonacure Oil Miracle Gold Shimmer Treatment. Spodziewałam się więcej po tej masce niż tylko ładnego zapachu, który akurat miała. Owszem, włosy łatwiej się rozczesywały, ale to oferuje wiele tańszych marek, poza tym trochę je obciążała i prezentowały się nieświeżo. Najbardziej irytowały mnie jednak złote drobinki w tej masce, które zamiast zostawać na włosach dodając im blasku, pięknie osiadały w... uszach.
3/5
Makijaż i zapach:
17 - Clarins - Par Amour Toujours edt. Dostałam ten zapach jako używkę, sama bym go nie kupiła. Dziewczęcy i jednocześnie infantylny, taka prosta róża, czy raczej różyczka i tyle, no może jakiś cytrus w tle.
3/5
18 - Vedara - Exclusive Lip Balm. Balsam do ust z drobinkami złota to najsłabszy produkt w tym zestawieniu. Koszmarnie nietrwały, schodzi z ust błyskawicznie, nie nawilżając, czy odżywiając ich wcale. Ciągle trzeba go dokładać, a efektu próżno się doszukiwać. Najgorsze są jednak zawarte w nim drobinki, rzekomo to złoto, które czuć na ustach jak jakiś brokat. Jedyny przyjemny akcent to cytrynowy zapach balsamu.
1,5/5
19 - Revlon - puder prasowany Nearly Naked. Kosmetyk polecony przez koleżanki z pracy szybko stał się moim ulubieńcem. Puder wygładza i matuje na długo, nie dając efektu mąki na twarzy. Używam odcienia 020 Light Pale.
5/5
20 - Estee Lauder - mini tusz i błyszczyk w jednym. Maskara Sumptuous Bold Volume Lifting fantastycznie wydłuża rzęsy, choć nie pogrubia za mocno. Nie skleja, tworzy efekt wachlarza, prezentuje się rewelacyjnie. Błyszczyk Pure Color Gloss w kolorze 05 Nude Rose pokochałam momentalnie za piękny i uniwersalny odcień, niesamowitą trwałość i krycie, nawet przymknęłam oko na to, że odrobinę się klei. Planuje kupić pełnowymiarowe opakowanie.
6/5 ;)